W drodze do igrzysk (II)
Data: 15.07.2024,
Kategorie:
różne,
przyjaźń,
dwie kobiety,
sport,
Autor: CichyPisarz
... koleżanki były tego najlepszym potwierdzeniem i nagrodą, nie wspominając niebotycznego orgazmu, w zasadzie dwóch.
Daria zanim wyszła, znowu upewniła się, że wszystko zostanie tylko między nimi.
- Mam dość, rzygać się chce! Co ona dzisiaj taka? - marudził na Ula, kiedy maksymalne tempo wiosłowania utrzymywało się już na tyle długo, że mocno poczuły to jej mięśnie.
- Chcemy postępu? - zrobiła pauzę. - To zapierdalamy! - usprawiedliwiła trenerkę Roxy. - Chyba na nowo dostrzegła w nas potencjał - zaśmiała się, wciąż ostro wiosłując.
- Chyba roboty, nie potencjał - wtrąciła Daria. - Na zawodach, jak ruszymy tak z kopyta, w połowie dystansu wysiądziemy. Nie jesteśmy maszynami - mruknęła pretensjonalnie.
- Jakby to powiedział facet: "Cipy jesteście" - próbowała wkurzyć towarzyszki Roksana, ale tylko by zmotywować je do utrzymania zabójczego tempa. - Przypominam, wkrótce najważniejszy start w sezonie. I minimum olimpijskie w zasięgu. Zapieprzamy dziewczyny! Jeszcze trochę! - powiedziała głośniej i żywiej pełna entuzjazmu, niczym kapitan korsarskiego statku dający komendę do abordażu wyładowanego po brzegi dobrami galeonu.
Poskutkowało. Darka i Ulka zaczęły głośno dyszeć z wysiłku, Roksana zaciskała zęby i czasem ciągnąc wiosła, wzdychała niczym walcząca o życiówkę sztangistka. Pracowały jak dobrze skalibrowana maszyna. Po chwili woda niosła w dal odgłosy przypominające grę w tenisa w damskim wydaniu.
Całą trójka szła po pomoście wyczerpana, ale pełna ...
... satysfakcji. Dziś pierwszy raz od miesięcy, na zazwyczaj posągowej twarzy trenerki Heleny zarysował się ukrywany uśmiech zadowolenia. Na koniec treningu rzuciła jeszcze: "No, całkiem nieźle syreny", co równało się najwyższej pochwale. Trenerka kiedyś wspominała, że syreny były dla niej bytami baśniowymi, ale postaciami doskonałymi, a że bardzo rzadko używała tego pojęcia w kontekście sportowym, cała trójka doceniła komplement.
Zadowolone zawodniczki nie zdradziły się, że dostrzegły dumę pani Hanny ze swoich podopiecznych, zaczęły z tego żartować dopiero po oddaleniu się od łódki.
- Dziś chyba rekord trasy! Ale poszłyśmy! Torpedy!, istne torpedy! - cieszyła się Ula.
- Nawet nie mów, padam z nóg, mięśnie pleców mnie palą - zaznaczyła Daria. - Ale trzeba przyznać, jednostka treningowa owocna. Przy ostatnich bojach już ledwo zipałam - przyznała, wzdychając.
- Eee... tam. Nie było tak strasznie. Nieraz słyszałam w nocy, jak dawałyście z siebie więcej - zażartowała Roksana. Miała teraz świetny humor, bo kolejny raz pokonały czasowe bariery, które od miesięcy stanowiły mur nie do przebicia. Dziś znowu się odblokowały. Naprawdę mogły zacząć poważnie myśleć o kwalifikacji na igrzyska. Najbliższe regaty, dla nich start kontrolny, miały to pokazać.
Koleżanki zaśmiały się, humor udzielał się im wszystkim.
- Dziś to nawet bym nie mruknęła, nie miałabym siły - uśmiechnęła się Daria.
- Jakbym ci... - spojrzała na Darię Ula i na swoją dłoń, ale nie sprecyzowała - na pewno ...