1. Żniwna dziewczyna


    Data: 19.07.2024, Kategorie: Zdrada Autor: Dreshganor

    Historia nie dla żon i matek, bom mąż żonie i ojciec dzieciom i nie dla młodych dziewcząt, bo pójście na pokuszenie i wyskok na całość, to nieprzemyślane, nierozsądne i niepedagogiczne. Ot taka historia ataku okoliczności przyrody i przegranej siły charakterów.
    
    Było lato. Jedno z tych lat, w których odezwał się efekt cieplarniany i zawitał do naszego kraju klimat tropikalny. Rodzina wysłana na wakacje, a ja postanowiłem porzucić na weekend robienie kariery i popłynąć kajakiem przez jedną z rzek północnej Polski, w towarzystwie własnych rozmyślań oraz osobistej wędki.
    
    Tryb życia japiszona w wieku 30+ i kilkugodzinna jazda samochodem od czwartej rano, wywołał u mnie gwałtowną potrzebę jak najszybszego odepchnięcia się wiosłem od brzegu i oddania się leniwemu nurtowi rzeki. Miało to mieć potem poważne konsekwencje, bo tylko tak można określić fakt, że normalny i chyba inteligentny facet zapomniał o zaopatrzeniu się na taką drogę w piwo!! I to właśnie ten punkt, rozpoczął przygodę, której historia pozostaje cały czas jakąś niezwykłą tajemnicą, a wspomnienie powraca i powraca, przywołując nastrój wolności i szaleństwa, którego człowiek nigdy by się po sobie nie spodziewał.
    
    Zostawiłem za sobą brzeg, pozostawiwszy na nim życie normalnego człowieka. Zaopatrzony w trochę naprędce spakowanych maneli, zabranego z domu żarcia, butelki rumu i jednej wody mineralnej, przełączyłem się w tryb leniwego przemieszczania się przez krajobraz i manie w dupie wszystkiego niedostatecznie ...
    ... przyjemnego.
    
    Szczęście trwało godzinę, może dwie. Potworny żar lejący się z nieba i widok półpustej butelki wody przerwał, ten błogi stan leniwego przemieszczania się. Rzut oka na mapę nie dawał perspektywy na szybkie rozwiązanie problemu. Jakiś odruch Pawłowa mechanicznie wywołał szybszą pracę wiosłem, a beznadziejność sytuacji spowodowała tylko tyle, że butelka wody półpełna szybko zamieniła się w zupełnie niepełną. Pojawiło się uczucie żalu na przemian z wściekłością, braku wybaczenia sobie własnej głupoty i winy. Pogrążony w beznadziejności wiosłowania o suchym pysku i przełączony z trybu płynięcia bez celu na tryb machania wiosłem do celu i to mniej lub bardziej nieosiągalnego, nawet nie zwróciłem uwagi, że na horyzoncie pojawiło się coś, czego w tym miejscu być nie powinno. Niemożebna lampa świecąca z nieba i otępiałe zmysły spowodowały, że dopiero w bezpośredniej bliskości dostrzegłem coś, co dało promyk nadziei na odmianę marnego losu. Kiedy zza zakrętu rzeki wyłoniły się parasole, a pod nimi stoły i ławki, kajak uzyskał taki rozpęd, że wjechał na brzeg niemal w całą długością, a ja wyskoczyłem z niego jak strzała, pędząc mechanicznie w kierunku namiotów dających nadzieje na zmianę beznadziejnej sytuacji.
    
    Wokół parasoli krzątał się jakiś facet i rozkładał grille. Pobiegłem ile sił w nogach.
    
    - Co tu się dzieje?
    
    - Będzie festyn dziś wieczorem.
    
    - Jest piwo?
    
    - Mam świeżego Ambera. Siadaj pan, zaraz naleje.
    
    - Człowieku! Proszę...!! natychmiast!!! - facet ...
«1234...21»