1. Żniwna dziewczyna


    Data: 19.07.2024, Kategorie: Zdrada Autor: Dreshganor

    ... popatrzył na mnie i bez słowa poszedł pod namiot w którym, był nalewak i stosy plastikowych szklanek. Napełnienie szklanki trwało całą wieczność. Poszły trzy, które facet nalewał wolniej, niż ja je w siebie wlewałem — takiego smaku piwa doświadcza się chyba raz w życiu. Dopiero przy czwartym postawiłem piwo na stole i czując przyjemny szmer w głowie, zapaliłem papierosa.
    
    - A pan płyniesz tak samotnie? - zapytał facet.
    
    - Tak, właśnie tak – rozkoszowałem się szczęściem, które nagle na mnie spadło.
    
    - Bo we wsi pod sklepem siedzi dziewczyna i nie ma jak się zabrać na pole namiotowe w lesie.
    
    - Na to pole namiotowe, to rzeką będzie kilka godzin wiosłem. Na pewno się jakoś zabierze – próbowałem zakończyć temat, bo wyczułem chęć wciśnięcia na kajak „stopowiczki”, czy jak zwał taką sytuacje, a to stwarzałoby konieczność płynięcia do celu, a nie bez celu, i do tego sporego odcinka, oraz ponownego zaburzenia moich preferencji spędzania czasu.
    
    - Wcale nie tak daleko jest rzeką. Człowieku, zlituj się, tu już wszyscy wypite są, żona by ją podrzuciła, ale przy sklepie i festynie musi robić. Jak jej pan nie weźmiesz, to nie ma szans na dzisiaj.
    
    Odprężony i lekko oszołomiony piwami odpuściłem.
    
    - Dobra. Mogę zabrać.
    
    Facet wyjął komórkę.
    
    - Anka. Siedzi jeszcze ta dziewczyna?... To przywieź nad rzekę... Kajak ją zabierze... – Chcesz pan coś ze sklepu?
    
    - Piwo, woda... Zrobiłem zakupy z dowozem na kajak.
    
    Podjechał bordowy dość rozklekotany Transit. Wysiadła żona – ...
    ... Anka, a od strony pasażera wysiadł plecak. Mrużąc oczy, patrzyłem pod słońce, jak plecak z nogami zbliża się w naszym kierunku. Gdy już był całkiem blisko, zadzwonił telefon. Plecak sięgnął do kieszeni, rzucił do słuchawki: „pierdolcie się” i zakończył połączenie.
    
    Po odczepieniu się nóg od plecaka stopowiczka okazała się blond dziewczęciem o – nazwałbym – fińskiej urodzie, blada i taka jakby wiotka jak młoda brzoza z dalekiej północy. Zasadniczo uroda i jej szczegóły anatomiczne specjalnie nie przykuwały wzroku. Poza ustami. Nie wiem, czy piękne, ale na pewno frapujące i zwracające uwagę, pocięte bruzdami i takie jakby pomarszczone.
    
    Dziewczyna dygnęła, tak jak wypada przed starszym panem, po czym wyrzuciła z siebie, jak to była umówiona z koleżankami, które miały ją odebrać samochodem z pociągu, ale się spiły i musiała jechać dwoma okazjami, aż utknęła.
    
    - Wiem. Wiem, Wszystkie tu wypite – przytaknąłem z rozbawieniem, cytując faceta festyniarza.
    
    Zjedliśmy to, co facet miał w tym momencie do zaoferowania, czyli chleb ze smalcem i ogórkiem. Po ogarnięciu bajzlu w kajaku wepchnąłem jakoś plecak w dziób, usadziłem dziewczynę i znaleźliśmy się na wodzie.
    
    Dziewczę okazało się studentką po pierwszym roku, mającą coś do zaliczenia we wrześniu. Ja wiosłowałem, a ona nabywała potrzebnej jej wiedzy przez trzymanie notatnika na kolanach i rozglądanie się po krajobrazie. Co pewien czas otwierała zeszyt i zaczynała złorzeczyć na Bayes'a i jego twierdzenia. W pewnym momencie ...
«1234...21»