1. Żniwna dziewczyna


    Data: 19.07.2024, Kategorie: Zdrada Autor: Dreshganor

    ... zapach kobiety. Narkotyzowałem się chwilę. Po chwili zasnąłem kamiennym snem.
    
    Oczy się same otworzyły. Leżałem, nieruchomo dochodząc do stanu świadomości. Kiedy już doszedłem, natychmiast zacisnąłem powieki z powrotem. W głowie krystalizowały się coraz ostrzej faktyczne skutki mojego wieczornego zachowania, a perspektywa zderzenia z dziesiejszą rzeczywistością wywoływała pragnienie końca wszystkiego – Uderzenia komety lub by Bóg sprawił koniec świata, właśnie w tej chwili. Do moralniaka przyłączył się kac zwyczajny – i tak we dwóch maltretowali moją duszę i ciało. Wszystko było w tej chwili przeciwko mnie. Słońce mnie oślepiało pomarańczowym światłem przez zamknięte powieki, a bolesny gorąc panujący pod śpiworem, pod którym leżałem całkiem nagi, sprawił, że chcąc nie chcąc musiałem w końcu otworzyć oczy i stawić czoła wszystkiemu, co mnie za chwilę spotka.
    
    Przed wiatą, Zosieńka, w swoim kapeluszu i w moich podwiniętych spodniach dresowych i w mojej koszuli flanelowej, podskakując, biegała od krzaka do krzaka, zbierając swoje wysuszone szmatki. Wyglądała jak ogrodniczka z jakiegoś romansu, która została właśnie uwiedziona przez dziedzica.
    
    Rany boskie – pomyślałem.
    
    Ziemia nie chciała się otworzyć i nie mogłem się zapaść. Sięgnąłem po spodenki, które założyłem pod śpiworem, by nie zgorszyć młodej dziewczyny. Podniosłem się i nic nie mówiąc – bo nie wiedziałem co powiedzieć, z chmurną miną udałem się do stołu. Nie wiedziałem co robić, więc postanowiłem zagotować ...
    ... wody, nie wiedząc jeszcze czy to będzie herbata, czy może makaron. Zosieńka zajmowała się dalej swoimi rzeczami, niby nie zwracając na mnie uwagi, ale ja to czułem. – Sprawdzała mnie. Co teraz powiem – jak się zachowam. Nic nie mówiłem, tylko tępo patrzyłem się w garnek, tak jakbym musiał pilnować czy woda się prawidłowo zagotuje. Nic więcej nie przychodziło do głowy, co mógłbym zrobić.
    
    - Wykorzystałeś mnie – dziewczęcy głos brutalnie oderwał mnie od czynności pilnowania garnka.
    
    - Co? - odbąknąłem, przerażony niepewnym głosem. Czułem, jak blednę.
    
    - Wykorzystałeś mnie – powtórzyła Zosieńka, która najwyraźniej postanowiła wziąć odwet za wczorajszy wieczór i trzeba przyznać, że miała ku temu wszystkie atuty w ręku. Siedziałem blady i przerażony, wystawiony na ciosy i kopniaki bez możliwości jakiejkolwiek obrony.
    
    - Teraz mnie wszystko boli! – rzuciła, a ja odniosłem wrażenie, że moja twarz właśnie osiągnęła kolor kartki papieru. W głowie zaczęło coś dudnić. Chyba byłem na granicy utraty przytomności.
    
    - Ale warto było – powiedziała, tym razem jakimś łagodnym głosem. Chyba nie od razu zrozumiałem sens, ale ton głosu sprawił, że dudnienie w głowie ustąpiło i byłem w stanie spojrzeć przed siebie. Przede mną stała uśmiechająca się zalotnie Zosieńka. Wyraz jej twarzy dodał mi trochę rezonu i wygodniej się rozsiadłem na ławie oparty o stół, wyprężyłem dumnie klatę, nieco uspokojony. Zosieńka podeszła, usiadła mi na kolanach, zarzucając ręce na szyje. Jakieś jej ciepło, ...
«12...171819...»