1. Żniwna dziewczyna


    Data: 19.07.2024, Kategorie: Zdrada Autor: Dreshganor

    ... miękkość i delikatność przynosiło przyjemność i ulgę umęczonemu ciału i duszy.
    
    - Czy to było bezpieczne? - Zosieńka zagaiła zatroskanym i sztucznie słodkim głosikiem.
    
    - Poczułabyś – odpowiedziałem dobrotliwie, okazując wyrozumiałość dla dziewczęcych lęków.
    
    Chyba by cię rozerwało – powiedziałem w myślach, przypominając sobie siłę nocnej erupcji zwierzaka. Klata jeszcze dumniej się wypięła.
    
    - Chcę to poczuć – szepnęła.
    
    - Co poczuć? - wyrzuciłem z siebie zaskoczony.
    
    - Niebezpieczeństwo – szeptała, szczypiąc wargami moje ucho. Nie bardzo wiedziałem, o co jej chodzi, a to uświadomiło mi, że może już nie na tak cienkim i tak kruchym, ale dalej jestem na lodzie. Milczałem, bo nie wiedziałem co powiedzieć. Tymczasem Zosieńka zsunęła się z moich kolan i sięgnęła do suwaka. Mój mózg przygotował się na ból, mając w pamięci wczorajszą próbę dosięgnięcia zwierzaka. Nic takiego nie nastąpiło. Zwierzak został sprawnie i delikatnie wypuszczony na wolność, by po chwili ją stracić w cieple ust blondynki. Tam też dopiero się zbudził na dobre, ale nie było już w nim wczorajszej agresji. Był potulny i oswojony, łasił się do policzków Zosieńki jak jakiś bezradny psiak, który właśnie zdobył panią. To stawał się bardziej hardy, to łagodniał. Wszystko według rozkazów damskiej dłoni. Wydarzenia ostatniej nocy, których efektem był tylko jeden finał, spowodowały, że nie trwało to długo – Jak się wyprężył – jak szarpnął… Zobaczyłem tylko Zosieńkę, mocującą się dwoma rękami, z nim i ...
    ... moimi biodrami, by nie wyskoczył spod jej władzy.
    
    Nagle, coś mi głowę szarpnęło i odrzuciło do tyłu, tułów mi wygięło. Straciłem na chwilę wzrok, po chwili poczułem silne, ale kojące pulsowanie w okolicach krzyża.
    
    Wrócił wzrok.
    
    Gdy spojrzałem w dół, zobaczyłem patrzące na mnie szeroko otwarte oczy.
    
    Bezradne oczy blondynki, wysyłały pytanie „Co się stało, co robić?”
    
    Zwierzak ostatnimi podrygami dogorywał w ustach białej głowy.
    
    - To jest bezpieczne – odpowiedziałem z uśmiechem i pobłażliwością. - To jest bezpieczne – powtórzyłem wielkim oczom. - Co najwyżej przytyjesz.
    
    Zosieńka wypuściła zwierzaka, położyła sobie dłoń na piersi, odchyliła głowę nieco do tyłu i z dramatycznym wyrazem twarzy dokonała aktu połyku. Na chwilę zastygła klęcząc z ręką na dekolcie, wpatrzona jakby w niebo. Po chwili wybuchnęła głośnym szczerym i nieopanowanym śmiechem. Położyła się na trawie, turlała się, to w te, to wewte. Zostawiłem ją w tym stanie, udając się do kajaka, w którym było jeszcze kilka butelek Specjala. Wziąłem dwie, więc nie trzeba było robić herbaty. Zjedliśmy makaron z oliwą, czosnkiem i chili, Wspólnie wylaliśmy wodę z kajaka, ogarnęliśmy bajzel i spakowaliśmy manele.
    
    Odpoczywałem sobie na ławce, dopijając piwo, gdy Zosieńka stanęła przede mną. Rzuciła kapeluszem w kierunku kajaka i powolnymi ruchami, zaczęła się rozbierać z moich ciuchów. Po chwili stała całkiem naga. Nie wiem co i jak sprawiło, że piersi, wczoraj szpiczaście nieseksowne dziś ładnie zaokrąglone, ...