1. Żniwna dziewczyna


    Data: 19.07.2024, Kategorie: Zdrada Autor: Dreshganor

    ... a cała sylwetka, wczoraj jakby koścista, dziś bardziej pełna, ponętna i bardziej miękka w odbiorze. Pociągając co chwilę Specjala, patrzyłem się z uśmiechem i uznaniem na ciało dziewczyny, której to najwyraźniej sprawiało przyjemność, bo chwilę tak postała, prezentując siebie. Napatrzyłem się, po czym Zosieńka wskoczyła w swój kostium. Zrobiła to jakby jednym ruchem, tak szybko, zgrabnie i zwinnie, że ledwie się powstrzymałem od zagwizdania z podziwu. Teraz już wyglądała nie tylko seksownie, ale i elegancko. Za kilka minut, byliśmy już na w kajaku w nurcie rzeki.
    
    Wiosłowałem bardzo szybko, bo przygoda ze studentką zajęła jednak trochę czasu, który miał być wykorzystany w inny sposób, niż był. Przesuwający się krajobraz wywołał we mnie uczucie przemijania i żal w związku nadchodzącym w szybkim tempie rozstaniem się z Zosieńką. Siedziała z przodu i działała na mnie magnetycznie. W pewnym momencie rzeka przekształciła się w jezioro, wtedy już wiedziałem, że to już ostatnie minuty bytności blondynki w kajaku.
    
    Ale, zaraz! – To może nie tak. Może popłyniemy razem dalej, udając, że tu niczego nie ma. Chciałem to zaproponować, ale nie wiedziałem jak. W milczeniu przybiłem do pola namiotowego, które okazało się jakimś małym ośrodkiem wypoczynkowym w lesie. Pośród drzew było kilka namiotów oraz kilka drewnianych domków. Zosieńka wysiadła z kajaka i założyła na swój kostium sukienkę, którą miała przygotowaną na wierzchu plecaka. Stała tak chwilę rozglądając się po okolicy. ...
    ... Obrys jej figury prześwitywał w słońcu przez materiał, doprowadzając moje emocje do obłędu.
    
    - Będzie mi ciebie brakować w kajaku – rzuciłem rozpaczliwą propozycję kontynuacji wspólnego spływu. Dziewczyna w końcu wypatrzyła starego, granatowego Fiata Tipo, stojącego przy jednym z domków. W podskokach ruszyła w jego kierunku, by zniknąć za drzwiami. Wyciągnąłem plecak studentki i ruszyłem za nią. W pewnym momencie na werandzie domku pojawiły się trzy dziewczyny ze wbitym we mnie wzrokiem. Wyglądały jakby pogniecione i nieświeże. Chyba miały dość mocnego kaca. Za nimi stanęła Zosieńka, wyglądająca jakże inaczej. Podeszła do mnie, uśmiechając się.
    
    - Karola! Będziesz jadła śniadanie? - dobiegł głos ze strony domku.
    
    - Nie, dzięki – odrzuciła.
    
    - Dziewczęta na werandzie prowadziły jakąś wymianę zdań i byłem przekonany, że dotyczy ona mojej osoby. Zbijało mnie to zupełnie z pantałyku.
    
    - Może jednak spłyniemy stąd, Karolina? - Wyrzuciłem z siebie w akcie desperacji, posługując się jej nowym imieniem.
    
    - Lepiej nie – odpowiedziała tajemniczym głosem. Wyraz jej twarzy jakby mówił – „Miło było, ale lepiej już spływaj.” Czułem się jak jakiś kołek. Do tego doszło przeczucie, że sprawy mogą się mieć odwrotnie, niż zakładałem na początku. To nie ja wykorzystałem dziewczynę, ale zostałem wykorzystany. Nie mogłem się pozbyć, tego natrętnego uczucia.
    
    - A więc to koniec – wybąkałem jak jakiś zakochany młokos, który zaraz, z płaczem zacznie klęczeć przed dziewczyną, błagając o ...