1. Arystokrata (VI)


    Data: 21.07.2024, Kategorie: niewolnik, namiętność, BDSM wykorzystanie, Autor: violett

    ... roześmiała się.
    
    – Z największą przyjemnością będę obserwowała twoje zmagania. – Siliła się na opanowanie i rozbawiony ton. – Niezwykle ciekawa jestem, czyj portfel podoła dzisiaj memu wyzwaniu.
    
    Usłyszeli sygnał informujący o rozpoczęciu licytacji i podaniu minimalnej kwoty wywoławczej.
    
    – Mocne wejście – zwrócił uwagę Paul. – Dom Rays potrafi się cenić.
    
    Ogłoszona cena wyjściowa za niewolnika była kwotą zaporową, w normalnych warunkach nie do przebicia. Czyżby Martin liczył, że nikt nie kupi Kaja?
    
    – Pozwolisz, że oddalę się, aby z bliska popatrzeć na to szaleństwo, bo coś mi się zdaje, że długo to targowanie nie potrwa. – Kanter myślami błądził zupełnie wokół czegoś innego, a raczej wokół kogoś i wolała nawet o tym nie myśleć. Skłonił się i zwrócił do mężczyzny: – Tobie, młody człowieku radzę, udać się ze mną, chyba że chcesz pozostać z Martą sam na sam, a to absolutnie nie jest dobrym pomysłem.
    
    Kiedy odeszli obaj, oparła się bezsilnie o stół, samotnie spoglądając na rozgrywające się wokół niej szaleństwo. Kwoty szybko szły w górę. Wśród licytujących dostrzegła wiele kobiet, skuszonych atrakcyjnością niewolnika. Stojący w lekkim rozkroku, półnagi młody mężczyzna prezentował się doskonale. Wysoki i smukły nie musiał być podpięty do słupów, aby wyeksponować rozbudowane wielogodzinnymi treningami mięśnie torsu. Twarz o nietypowych rysach, okolona jasnymi włosami, sięgającymi karku, z kosmykami spadającymi na szczególnie piękną oprawę oczu, w których nietrudno ...
    ... było zauważyć bystrość i inteligencję, przyciągała uwagę również mężczyzn. Istotną rzeczą, obok niewątpliwego uroku wystawionego do przetargu chłopaka, był fakt, do kogo należał. Przypadek, kiedy wystawiano osobistego niewolnika, będącego własnością członka rodziny, był ewenementem. Z pewnych względów, między innymi bezpieczeństwa, takie sytuacje nie miały miejsca, a już na pewno wystrzegano się takich precedensów w Radrays Valley. Marta łamała nie tylko konwenanse, ale i zasady .
    
    – Wy, Raysowie, to potraficie zaskakiwać jak mało kto! – Nie wiadomo skąd, pojawiła się koło niej Wiktoria, z wypiekami na twarzy i z małą zadyszką. – O mały figiel, a taka zabaweczka umknęłaby mi sprzed nosa!
    
    Rudowłosa kobieta próbowała odgrywać rolę dobrej przyjaciółki, cmokając w policzek i głaszcząc poufale po ramieniu. Marta była tak zdumiona jej widokiem i zachowaniem, że pozwoliła się nawet podprowadzić pod samo podium. Patrząc, jak włącza się do licytacji, gorączkowo zastanawiała się, jak doszło do tego, że Wiktoria się tu znalazła. Osobiście przecież wykluczyła ją z listy zaproszonych, przewidując ewentualne kłopoty.
    
    – Życz mi, kochana, powodzenia! – zwróciła się do oniemiałej Marty niskim, chropowatym głosem, posyłając pełen triumfu, wredny uśmiech.
    
    Jak to się stało?! Wiktorii nie powinno tu być, nie dziś… No tak! Nagle przyszło olśnienie: to sprawka Suzann. To ta mała suka dała zaproszenie swojej przyjaciółce! Bezwarunkowo powinna była zrobić z nią porządek. Cholera, teraz była ...
«12...111213...»