1. Bezsenność w Seattle


    Data: 14.11.2019, Autor: nefer

    Jak zwykle, okazał się źle poinformowany. Wprawdzie w siedzibie Dyrektoriatu plotki rozchodziły się z prędkością większą nawet niż przesył danych zapewniany przez najszybsze łącza światłowodowe, ale do Wydziału Nośników Tradycyjnych docierały jednak z dużym opóźnieniem, albo wcale. Nie dbał o to, od dawna zdawał sobie sprawę, że jego jednoosobowy Wydział stanowi mało znaczącą komórkę Pionu Wywiadu i Służb Informacyjnych. Właściwie, jawił się jako relikt dawnych czasów, utrzymywany przy życiu głównie siłą tradycji, a obecnie najpewniej przez zapomnienie wyższych organów Administracji. Dzięki temu stanowisko Dyrektora Nośników Tradycyjnych, chociaż uprawniało do tytułu młodszego managera i odpowiadało godności potomka starego rodu, od pokoleń pozostającego w służbie Korporacji, nie przyciągało żądnych kariery ambicjuszy. I wcale tego nie żałował, pozostając na bocznym torze nie musiał uczestniczyć w rozgrywkach toczonych nieustannie pomiędzy biurokratami i dworzanami. Zresztą, dobrze czuł się wśród swoich książek, podczas gdy zarówno oficjalnych jak i roboczych narad, odpraw oraz zebrań, czy tym bardziej rzekomo swobodnych przyjęć albo uroczystych ceremonii urządzanych przez władze Korporacji nie cierpiał i jak tylko mógł unikał.
    
    Niespodziewane videopołączenie, oznaczone czerwonym kodem priorytetu i tajności, stanowiło więc zaskoczenie. Z narastającym oszołomieniem uzmysłowił sobie, że posługuje się nim wyłącznie Osobisty Sekretariat Najwyższej. Takich połączeń nie ...
    ... odbierano często w Wydziale Nośników Tradycyjnych. Prawdę mówiąc, coś podobnego nie zdarzyło się jeszcze nigdy za jego urzędowania. Na ekranie pojawiło się oblicze mężczyzny w średnim wieku.
    
    - Czy to Nośniki Tradycyjne?
    
    - Tak, sir. Młodszy manager Franklin Mountain, dyrektor Wydziału.
    
    - Tu Osobisty Sekretariat, za chwilę pana przełączę. Proszę pamiętać, że rozmowa objęta została klauzulą utajnienia.
    
    Ekran zamigotał i nijaką twarz urzędnika zastąpiła postać młodej kobiety w niewyszukanym stroju domowym, trzymającej w dłoni szklankę z płynem przypominającym skok z granatów.
    
    - Miło mi pana widzieć, sir Frank. Zamierzam zlecić panu ważne i poufne zadanie – zaczęła bez wstępów nieznajoma, ruchem głowy odrzucając na plecy niesforny kosmyk czarnych włosów.
    
    - Oczywiście, Ma'am. Słucham panią.
    
    Zapewne zasługiwała na ten zarezerwowany dla szlachetnie urodzonych zwrot grzecznościowy, skoro pracowała w Osobistym Sekretariacie.
    
    - Chciałabym, aby szybko i dyskretnie wyszukał pan wszelkie materiały na temat Bioelectronics United z Vancouver. Wszystko, co macie na ich temat.
    
    - Oczywiście, proszę pani. Obawiam się jednak, że najnowsze dane z wywiadu, analizy i statystyki znajdują się w centrali Służb Informacyjnych...
    
    - Gdybym potrzebowała ich analiz, zwróciłabym się właśnie do Informacji. - W głosie rozmówczyni dało się wyczuć zniecierpliwienie. - Nie chodzi mi o dane z wywiadu, białego czy operacyjnego, podobnie nie interesują mnie w tym przypadku statystyki ...
«1234...15»