1. Bezsenność w Seattle


    Data: 14.11.2019, Autor: nefer

    ... pokaźny stos wszelkiego rodzaju szpargałów. Oprzytomniał, gdy wzniesiona z papieru piramida zawaliła się pod własnym ciężarem. Przecież nie wręczy wysłannikowi Najwyższej takiej sterty, miał wybrać najważniejsze pozycje. Przystąpił do surowej selekcji i zdołał ograniczyć objętość materiałów do rozsądnych rozmiarów.
    
    W samą porę, bo tymczasem nadeszło popołudnie, wczesnojesienne słońce chowało się za górą Olympic, by niezauważalnie dla mieszkańców Zamku zanurzyć się następnie w falach oceanu. Piąta minęła już dawno, a on nie byłby gotowy, gdyby wysłannik przybył na czas. Zdziwiła go nawet taka niefrasobliwość w służbie Najwyższej, może jednak sprawę uznano ostatecznie za mniej ważną, cóż naprawdę istotnego mógłby bowiem znaleźć wśród swoich szpargałów? Na nic szczególnego się nie natknął, przynajmniej we własnej ocenie. Z drugiej strony, Lady Ariadna zdawała się traktować plecenie poważnie. Tak czy inaczej, dzięki błogosławionej niepunktualności, zdążył uporać się z zadaniem.
    
    Jak istotnym się to okazało, przekonał się dopiero wtedy, gdy ktoś pojawił się wreszcie, by odebrać zebrane materiały. Nie miał pojęcia, jak wygląda procedura poufnej, roboczej wizyty Najwyższej w takim czy innym dziale Dyrektoriatu, do Nośników Tradycyjnych nikt ważny nigdy nie trafiał. Dlatego zdziwił się trochę, gdy z półtoragodzinnym opóźnieniem do biura wkroczyło dwoje żołnierzy w mundurach osobistej gwardii przybocznej, którzy pospiesznie sprawdzili pomieszczenia biblioteki i archiwum.
    
    - ...
    ... Czysto, Ma'am – zaraportowała dziewczyna komuś stojącemu nadal za drzwiami.
    
    - Dziękuję, Sandro. Zaczekajcie na zewnątrz. Nie sądzę, aby sir Franklin zamierzał dokonać zamachu.
    
    - Jak pani sobie życzy, Ma'am. – Sandra skinęła na milczącego partnera i gwardziści opuścili pomieszczenie.
    
    - Przepraszam za spóźnienie, Frank. Prądy powietrza okazał się sprzyjające i nie potrafiłam zmusić się do powrotu przed nastaniem zmroku. Przybyłam prosto z lądowiska.
    
    - To dla mnie zaszczyt, Milady. - Jakimś cudem zdołał wypowiedzieć te słowa.
    
    Przypomniał sobie, że Najwyższa pasjonowała się sportami lotniczymi, w szczególności paralotniarstwem. Tłumaczyło to jej niezbyt oficjalny strój, czyli okrywający Lady Ariadnę skórzany kombinezon, podkreślający zresztą nader atrakcyjną sylwetkę. Zdjęła jednak wyposażoną w gogle pilotkę i rozpuściła włosy.
    
    - Prosiłam o przygotowanie pewnych materiałów, mam nadzieję, że krótki termin nie sprawił zbyt wielkiego kłopotu?
    
    - Czekają do pani dyspozycji, Najwyższa.
    
    - Wystarczy lady Ariadno. Twoja rodzina należy do najstarszych związanych z naszą korporacją.
    
    - Mamy ten honor, Milady.
    
    - Pewne okoliczności wymagają, abym szybko i bez rozgłosu zapoznała się z informacjami na temat historii Vancouver oraz tamtejszej Rodziny. Także tymi mniej oficjalnymi, dlatego przybyłam tutaj osobiście. Co zdołałeś wyszukać?
    
    - Oto materiały, o które pani prosiła, lady Ariadno. - Wskazał na uporządkowane i równo ułożone tomy.
    
    Z przerażeniem dostrzegł ...
«1234...15»