Nawiedzona Rezydencja (XXVI)
Data: 14.08.2024,
Autor: C10H12N2O
... Diamenty binarne na jej pierścieniu zalśniły szybkim blaskiem.
Fryderyk potrzebował swoich rąk. Rzucił bliźnięta w chwasty i sięgnął, by zewrzeć się w uścisku ze swoją żoną. Głośny huk wstrząsnął domem i odbił się od lasu, gdy upiory zderzyły się ze sobą. Wysoki, nieskazitelny mężczyzna w ciemnym garniturze i niższa, dzika kobieta zwalili się na ziemię. Trzymał mocno jej nadgarstki, ale ich siła wydawała się być wyrównana. Przetoczyli się kilka stóp w kierunku krzewu róży. Falujące pnącza zadrżały i zatrzęsły się, gdy się do nich zbliżyli.
Widząc okazję, Sylwia pobiegła do przodu, obejmując brzuch ramionami podczas biegu. Wciąż modliła się za dziecko, które miała w środku, ale także za bliźnięta. Zobaczyła, jak Gabriel rusza do Bartosza, więc Sylwia skręciła w lewo, by złapać Monikę. Od dawna nieżyjący mąż i żona warczeli i syczeli na siebie, walcząc w chwastach. Sylwia zignorowała ich, złapała nieprzytomną córkę pod ramiona i odciągnęła ją. Kiedy odeszła na jakieś trzy metry, Sylwia usiadła na ziemi i wciągnęła Monikę na kolana.
Niebieskie oczy Moniki otworzyły się. Spojrzała w przerażone oczy matki.
– Co się stało?
– Fryderyk – wyszeptała Sylwia.
Spojrzała na walczącą parę, gdy głęboki krzyk wypełnił przestrzeń. Jedna z winorośli trzymała Fryderyka za kostkę. Pnącze powoli ciągnęło Luizę i Fryderyka w stronę krzaków.
Monika odwróciła się w chwili, gdy Gabriel położył Bartosza obok Sylwii.
– Już idę, mamo!
Gabriel podbiegł do walczącej ...
... pary.
– Bartku?
Sylwia wciągnęła Bartosza na kolana obok jego siostry i z ulgą zobaczyła, jak otwiera oczy i rozgląda się.
– Mamo?
Bartosz usłyszał walkę i spojrzał na wijące się pnącza róży.
– Zamierzają uwięzić Fryderyka – wychrypiał.
Ale wtedy Luiza krzyknęła. Zobaczył pnącze wokół jej ramienia. Szkarłatne kropelki spływały z cierni rośliny.
– Luizo!
Bartosz próbował wstać, ale matka trzymała go przy piersi. Jego lewe ramię napięło się z bólu.
– Odsuń się, Gabrielu. – syknęła Luiza przez zaciśnięte zęby.
Głowaccy coraz szybciej zbliżali się do pułapki, gdy coraz więcej pnączy owijało się wokół ich ciał, wbijając w nich swe ciernie.
– Nie, mamo.
Gabriel padł na kolana obok rodziców i próbował oderwać pnącza od Luizy. Ale w ciągu kilku sekund on również został wciągnięty w objęcia róży. Pnącza uniosły całą trójkę w powietrze.
– Nie możesz Go powstrzymać! – ryknął Fryderyk.
Gabriel sięgnął po rękę matki i oderwał ją od Fryderyka. Syn trzymał się mocno swojej matki.
– Żegnajcie, kochani!
Luiza z piękną, opanowaną i spokojną twarzą przyciągnęła wzrok Bartosza. Uśmiechnęła się smutno i zniknęła.
Krzak róży połknął trójkę Głowackich, zwinął się i wrócił do normy. Na podwórku zapadła cisza.
– Ja... ja... – Sylwia szukała właściwych słów do powiedzenia.
Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, a adrenalina przepływała przez jej ciało.
– Nie chcę, żeby któreś z was kiedykolwiek zbliżało się do tego krzaku.
– Dobrze, ...