Kryzys (II)
Data: 17.08.2024,
Kategorie:
Brutalny sex
miłość,
akcja,
mafia,
Autor: pimafucin
... ciekawskich spojrzeń współtowarzyszy.
- Co tu robisz? Odpoczywaj, jeszcze trochę wytrzymaj. - pomógł mi usiąść.
- Gdzie jest Adam?
Mike odsunął się i zakłopotał.
- Zniknął, jak chciałaś. Zostawił ci ten pałac, możesz z nim zrobić, co chcesz. Skoro już się swobodnie poruszasz, jutro podpiszemy umowę i również się rozpłynę.
- Chce się z nim widzieć i możecie sobie wsadzić ten budynek… - rzekłam rozżalona.
Mike otworzył mi drzwi i wsiadłam do auta. Nie miałam pojęcia, dokąd mnie wiezie, ale miałam nadzieję zobaczyć Adama. Tak bardzo chciałabym, by zniknął z mojego życia i zabrał ze sobą wszystkie wspomnienia. Nie powinniśmy się nigdy spotkać. Po policzku spłynęła mi łza, gdy adwokat zatrzymał auto, uprzednio przejeżdżając przez cztery posterunki goryli, którzy pilnują spokoju w tym pięknym miejscu. Wysiadłam na podjeździe pięknej willi, o kolorze kości słoniowej. Schody z obu stron ozdobione były kwitnącymi kwiatami, które rozkładały się na poręczach i zwisały dumnie z barierek. Po obu częściach budynku znajdowały się długie loggie z arkadami. Weszłam powoli i nieśmiało do środka. Ogromne drzwi z ręcznie wykonanymi, małymi historiami dały się lekko pchnąć, w porównaniu do tego na jak ciężkie wyglądały. Nie było widać nikogo, ale słychać było męski, podniesiony głos. Nie był to Adam, udałam się powoli w kierunku dźwięków. Moich uszu dobiegł język hiszpański, który znałam. Mężczyzna strasznie się wydzierał, jak dotarłam pod wejście, stanęłam nieruchomo, ...
... nasłuchując.
- Ja już nie mam na ciebie synu, żadnego wpływu. Robiąc to, co robisz, doczekasz się co najwyżej wyroku śmierci, jaki wyda na ciebie ulica, którą tak ochoczo chcesz sprzątnąć! Twoja agresja i nieobliczalność nie jest nikomu potrzebna, na pewno nie mi! Powiedz mi, proszę, co jest w stanie na ciebie zadziałać!? Ja to załatwię, tylko wyjaw co!
Przełknęłam ślinę i zapukałam nieśmiało. Wyłoniłam się zza rogu i dostrzegłam Adama, który miał trochę pokiereszowaną twarz i siedział ze spuszczoną głową i bolesnym grymasem na twarzy. Starszy jegomość zamilkł, przewrócił oczami i opuścił pomieszczenie. Zostaliśmy sami, obserwował mnie chwilę z zaciekawieniem, po czym sposępniał. Spojrzenie jego wydało mi się nader wymowne. Wyglądał, jakby był zmęczony i wyprany z pozytywnych emocji, chociaż nigdy za wiele ich nie posiadał.
Odważyłam się w końcu spojrzeć mu w oczy.
- Chciałam podziękować ci za ratunek.
Wzruszył lekko ramionami.
- Nie ma sprawy. Przykro mi, że oberwałaś. - zerknął smutno na mój brzuch, objęłam go nerwowo rękoma.
- Ja nic od ciebie nie chcę…
- Wiem.
- Nie dam rady utrzymać tego pałacu, więc…
- Nie musisz się martwić o jego kwestie finansowe.
- Ja go nie chcę! - lekko krzyknęłam i nastała cisza. Adam nerwowo zacisnął pięści i spojrzał w bok. Odniosłam wrażenie, że jeszcze kilka miesięcy temu oberwałabym za takie zachowanie. Po chwili wbił we mnie swe lodowate spojrzenie.
- To, co tu jeszcze robisz?
Chciałam coś powiedzieć, ale ...