-
Arystokrata (XI)
Data: 04.12.2019, Kategorie: Nastolatki Pierwszy raz Lesbijki niewolnicy, Brutalny sex Autor: violett
... tego! – Pani Kanter gwałtownie zaoponowała. – On strasznie nie lubi, gdy ktoś się wtrąca w nasze prywatne sprawy. Uważa, że sprawy rodzinne to tylko i wyłącznie nasza rzecz i nikomu nic do tego. Odsunął od nas nawet własną matkę, gdy stanęła w mojej obronie. Marta ze zdziwieniem dostrzegła w oczach kobiety autentyczny strach i rozgoryczenie. Bez namysłu zadała pytanie: – Czy Maks cię bije, Julio? Przez okrągłą twarz szatynki przemknął nerwowy skurcz, a jej dłonie ponownie schowały się pod stolikiem. – Nie mogła bywać w naszym domu przez dobre pół roku… Dzieci bardzo tęskniły za babcią… – Czy Maks cię bije, Julio? – Marta powtórzyła z naciskiem, pochylając się w stronę wyraźnie zaniepokojonej kobiety. – Nie… To znaczy, raz czy dwa zdarzyło się, że mnie uderzył, ale on już taki jest, jak się bardzo zdenerwuje – westchnęła zrezygnowana. – To choleryk i zawsze musi odreagować swoje emocje… – Julia mocno angażowała się w tłumaczenie męża. – Swoją agresję wyładowuje na niewolnikach, ale ja go rozumiem, Maksa ta praca wyczerpuje, zewsząd atakowany broni się… Cieszę się, że będziesz po jego stronie, on tak bardzo potrzebuje wsparcia. – Julio, w przeciwieństwie do swojego męża jesteś potomkinią wysokiego rodu, on jest ci winien szacunek, takie są zasady. – Marcie nieobce były przypadki złego traktowania kobiet pochodzących z arystokratycznych rodów przez swoich mężów i najczęściej, czego nie mogła pojąć, działo się to za przyzwoleniem samych kobiet i ich rodzin. ...
... – Przysługuje ci prawo odwołania do Rady starszych. – Słowa, które padły, zdumiały ją samą: – Możesz się rozwieść z człowiekiem nie traktującym cię należnie do twego stanu. Młodzi przy sąsiednim stoliku zaczęli szykować się do wyjścia. Kilka kroków za dziewczyną stanął jej osobisty niewolnik, jak się domyśliła – pełnił również obowiązki ochroniarza. Niewątpliwie młoda dama pochodziła z możnego rodu. – Za kogo mnie uważasz?! – pani Kanter wysiliła się na słabe oburzenie. – To przecież mój mąż, a dla władzy i wpływów trzeba ponosić ofiary. Skoro Maksymilian tego potrzebuje… Marta, aby uniknąć błagalnego wzroku Julii, skierowała spojrzenie na odchodzącą parę i westchnęła. Uznała, że też powinna się już zbierać, rozmowa z żoną przewodniczącego wyczerpała ją psychicznie. Zdecydowanie panna Rays wolała działać niż mówić. – Przepraszam, nie chciałam cię urazić – odezwała się, przerywając chwilowe milczenie i z trudem powstrzymując przed uświadomieniem biedaczce, że ktoś, kto nie walczy o siebie, staje się dla innych przedmiotem. – Powinnam wracać już do domu, zrobiło się późno, a przede mną daleka droga. – Oczywiście! – Obie panie podniosły się jednocześnie. – Przykro mi, Marto, że zanudziłam cię swoimi problemami, – Julia rzeczywiście wydawała się zakłopotana – ale jesteś osobą, która budzi zaufanie…, a ja… tak naprawdę… Panna Rays podeszła i objęła wzruszoną kobietę. – Nie zanudziłaś mnie, jeśli tylko będziesz potrzebowała pomocy czy choćby zwykłej rozmowy, ...