-
Amerykański sen
Data: 04.01.2020, Autor: Indragor
... Florence. – Tam może być trup! Pewnie to małżeństwo kogoś zabiło i tam go zostawili! – Albo bomba! – zapiszczała przestraszona Barbara. Po co mieliby coś takiego robić? – pomyślałam. Nie mogłam się już powstrzymać. Szybkim ruchem zadarłam kawał brezentu, tak gwałtownie, aż przyglądające się temu towarzyszki niedoli pisnęły. – Dziewczyny – zawołałam – tu są nasze rzeczy… ciuchy... chyba wszystko!!! Nie mogłyśmy uwierzyć. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Nie zabierałyśmy ze sobą zbyt dużo rzeczy. Musiałyśmy się mocno streszczać, aby wszystko zmieściło się w niewielkim bagażniku kabrioletu Florence, który tak haniebnie nas zawiódł. Nic nie zginęło, nawet pieniądze, jedynie ubranie, które musiałyśmy zdjąć, leżało w nieładzie, przemieszane ze sobą. To jednak znaczyło, że napastnicy nie pojawili się przypadkowo. Musieli mieć ściśle określone zadanie, czyli przejęcie owej tajemniczej skrzynki czy czegoś tam, a my byłyśmy raptem takim nadprogramowym „bonusem”. Tylko co takiego tam się znajdowało, że było warte życia? Nie miałam pojęcia i nie chciałam wiedzieć. Zadowolona z odzyskania tego, co jeszcze przed chwilą uważałam za stracone, nie zawracałam sobie głowy takim problemem. To już sprawa dla policji. Obie z Barbarą złapałyśmy nasze torby, aby założyć świeże ubranie. Florence natomiast wygrzebała majtki, które miała na sobie ostatnio, z zamiarem założenia. – Fuj! – odezwałam się – ja bym ich nie założyła. – Dlaczego? – zdziwiła się Florence. – ...
... Te bandziory ich dotykały. Może nawet wąchali, zboczeńcy. Florence tylko uśmiechnęła się rozbawiona, ale też sięgnęła po swoją torbę. Tymczasem Baśka, jeszcze naga, zniknęła za furą z butelką wody, chusteczkami higienicznymi i ręcznikiem. Domyśliłam się, że przed założeniem nowych ciuchów, chciała się obmyć po tym nieszczęsnym wypadku w trakcie strzelaniny. Ubrane, odzyskałyśmy równowagę psychiczną. Poczułyśmy się po prostu normalnie. – Wyglądamy jak siostry – zachichotała Baśka. Spojrzałyśmy z uśmiechem po sobie. Rzeczywiście, nie umawiałyśmy się, ale wszystkie założyłyśmy niemal identyczne dżinsowe obcisłe spodenki. Różniłyśmy się praktycznie tylko koszulkami. I wtedy Florence się odezwała: – Muszę siusiu – a po krótkim namyśle – i się wykupkać. – Nie mogłaś o tym pomyśleć, zanim się ubrałaś? – powiedziałam z wyrzutem. Chciałam jak najszybciej oddalić się z tego okropnego miejsca. – Rzeczywiście jakoś tak nie pomyślałam – odrzekła zawstydzonym głosem, po czym ponownie zaczęła się rozbierać. – Idź z drugiej strony, za ten samochód – zaproponowała Baśka. – Po co, nie wstydzę się was – z rozbrajającą szczerością, wzruszając ramionami, odpowiedziała Florence. – Wiemy – rzuciłam – ale może my niekoniecznie chcemy patrzeć jak kupkasz. – Ale tam jest trup tej miłej pani, z roztrzaskaną głową – zauważyła Florence. – Jej już wszystko jedno, nie żyje. Na pewno nie będzie miała ci za złe, że kupkasz obok – zauważyłam. – No dobrze… – Florence ...