Amerykański sen
Data: 04.01.2020,
Autor: Indragor
... uciekł – parsknęła śmiechem.
– Przespałaś się z nim? – zaciekawiła się Baśka.
– Jeszcze nie, ale jak dobrze się zakręci, to kto wie – znowu parsknęła śmiechem.
– A ja mam takie pragnienie, aby zrobić to z zupełnie nieznajomym mężczyzną – rozmarzyła się Baśka. – Tylko nie tak. Wchodzę do takiej dużej łazienki i widzę, że jest tam jakiś przystojniak. Spogląda na mnie tak z góry, przygląda się uważnie, a mnie od tego jego spojrzenia robi się gorąco. Podchodzi, bez słowa przygarnia do siebie i całuje. Rozpina mi spodnie i rozbiera do naga. Przygląda mi się chwilę nagusieńkiej z aprobatą i rosnącym pożądaniem, po czym jednym szybkim ruchem odwraca mnie tyłem do siebie. Ja już wiem, że muszę wypiąć dupkę i robię to, a on szybkim zdecydowanym uderzeniem wbija się we mnie i posuwa tak, że ja już nie mogę powstrzymać się, aby nie krzyczeć z rozkoszy. Po wszystkim wychodzi z łazienki, zostawiając mnie samą. A ja wiem, że więcej go nie zobaczę i robi mi się smutno, bo nawet mu nie podziękowałam. – Zakończyła namiętnym westchnięciem swoją opowieść Baśka. – O rany – zdziwiła się – od tej historii aż się podnieciłam.
– Dziewczyny, co wy wygadujecie?! – syknęłam przerażona – zaraz nas zgwałcą a wy co? Może się podnieciłyście, ale ja tak nie mogę! Jestem sucha jak… ta pustynia!
Może nie było to właściwe porównanie, ale innego w tym momencie nie udało mi się znaleźć. Musiałam jednak w duchu przyznać, że strach i napięcie towarzyszące nam, teraz mocno opadły.
– Ewa – ...
... zwróciła się do mnie Florence – wiesz, że to nieuniknione, nic na to nie poradzimy.
– Lepiej, aby byli z nas zadowoleni – jęknęła Baśka.
– Właśnie! – podchwyciła Florence. – Inaczej mogą nas zabić.
Niby nic nie można było zarzucić logice dziewczyn, ale ja tak nie mogłam. A jeszcze po ostatnich słowach Florence, poczułam się znowu gorzej. Po co ona to powiedziała?!
Zapadła pełna napięcia, długa cisza, a narastający lęk związany z niepewną sytuacją stał się dla mnie wręcz duszący. Ciszę w pewnym momencie płaczliwym głosem przerwała Barbara.
– Ja już tak nie mogę… ile to jeszcze będzie trwało! Chcę już być zgwałcona!
Czułam, że Basia jest na skraju załamania nerwowego. Mnie to czekanie na nieuniknione też już wykańczało, ale jej słowa „ile to jeszcze będzie trwało”, wzbudziły dodatkowy niepokój. Uświadomiłam sobie, że stoimy tak z wypiętym tyłkami już sporo czasu. Nie miałam pojęcia, ile, ale byłam przekonana, że dziesięć minut najmniej. W dodatku od jakiegoś czasu z tyłu nie dochodziły do mnie żadne odgłosy. Żadnych rozmów, stukania, kroków. Po prostu nic, nie licząc cały czas pracującego silnika pikapa, którego od momentu strzelaniny nie było komu wyłączyć. Wolniutko zaczęłam odwracać głowę.
– Nie ruszaj się, bo nas zabiją – pisnęła Florence.
Ja jednak nie mogłam już inaczej. Po prostu musiałam wiedzieć, cokolwiek miałoby się wydarzyć. Odkręciłam głowę, jak mogłam najbardziej, ale niczego ciekawego nie dostrzegłam. Powoli wyprostowałam się i odwróciłam. To był ...