Arystokrata (XIII)
Data: 06.01.2020,
Kategorie:
Brutalny sex
homoseksualizm,
niewolnicy,
Autor: violett
... pomiędzy biciem a oczekiwaniem na torturę, w trakcie rżnięcia i po nim, cyferki odwracały uwagę od poniżenia.
Pan sięgnął do jego twarzy i zdecydowanym naciskiem długich palców nakazał unieść głowę, a potem nakierował twarz w taki sposób, aby patrzył na niego. Miał ochotę splunąć arystokracie w twarz, na której nie malowała się najmniejsza emocja, i w oczy, które sadystycznie karmiły się jego paniką, a jednocześnie był gotów błagać o litość.
Kliknięcie. Podążył za jego wzrokiem skierowanym na skórzany klocek. Natychmiast wykonał polecenie, nie zważając na zdrętwiałe członki.
Jeden, dwa, trzy… uderzenie? Jeszcze nie. Cztery, pięć, sześć, siedem… teraz powinien uderzyć w twarz. Bardzo lubił go bić po twarzy. Osiem, dziewięć… Dotyk, tylko zwykły dotyk.
Macał, pocierał, zachowywał się inaczej niż zwykle, jakoś tak łagodnie. Nie szarpał, nie rzucał nim i nie wciskał paznokci… jeszcze? Bez słów nakazał, żeby go rozebrał. Lan już znał tę zachciankę. Nie znosił tego robić, nienawidził dotykać jego skóry, nie mógł patrzeć, jak zaczynał się podniecać; jak pożerał go wzrokiem i oceniał.
Omal nie zapomniał, że zawsze trzeba zacząć od paska i wyciągnąć go ze szlufek, zwinąć sprzączką do wierzchu i położyć w pobliżu w taki sposób, aby się nie rozwinął, kiedy Panu najdzie ochota posłużyć się pasem, który dotkliwie wpijał się w nagie ciało. Jakiś czas temu uderzenie metalową częścią skórzanego gadżetu wpoiło mu tę naukę już na całe życie.
Nie wolno pozwolić eleganckim ...
... ubraniom uderzyć o podłogę.
Rozporek, jeden, dwa, trzy… spodnie nie mogą się zsunąć, dopóki nie rozepnie wszystkich guzików koszuli.
Jeden, dwa, trzy, cztery, tylko spokojnie, bez pośpiechu, żeby pan mógł się napawać… pięć, sześć… Powoli odsłaniać idealnie wyrzeźbione ciało… zranione… Ledwie zapanował nad chęcią uderzenia w zaplamiony krwią opatrunek, pod którym zapewne skrywał się uraz. Lan w duchu błogosławił tego, który zranił sadystę. Na samą myśl, że odczuwał cierpienie, serce zabiło chłopakowi mocniej i życzył Panu takiego bólu, jakiego sam doświadczał za jego sprawą.
Siedem, osiem, dziewięć… i nieuchronnie zbliżał się do tego, czego panicznie chciał uniknąć… bielizna.
Najtrudniejsze było pierwsze dotknięcie ustami i liźnięcie ociekającego lepką mazią członka, zapanowanie nad mdłościami i przyzwyczajenie się do specyficznego zapachu. Dziś Pan był cierpliwy i jakby odprężony. Nie wypowiedział ani jednego słowa, tylko spoglądał.
Już nauczył się, jak lubi – szybko i bezwzględnie. Teraz wszystko działo się powoli, spokojnie. Nowa nauka o nieprzewidywalnym zboczeńcu.
Zdaje się, że miał go nie tylko obsługiwać, ale i czcić. Mężczyzna badał każdy dreszcz na jego ciele i każdy grymas, szczególnie gdy muskał kutasem lekko uchylone usta. Dużego i grubego z ciężkimi jądrami, na sam widok już go bolał tyłek. Wbrew sobie posłusznie wciskał w te olbrzymie genitalia twarz, ocierał się o nie i pieścił. Wdychał moc i dominację Roberta Raysa, który go brał, jak chciał i ...