Odnaleźć swoje miejsce
Data: 11.01.2020,
Kategorie:
Incest
kazirodztwo,
Brutalny sex
Autor: Ravenheart
... opływała w luksusy. Prestiżowe studia, prestiżowe ciuchy, prestiżowe towarzystwo. Była piękną kobietą, z dużym potencjałem, który jednak uwielbiała marnować na przyjemności. Dziadek, ordynator wojewódzkiego szpitala, zapewniał ukochanej córeczce niewyczerpane źródło finansowania.
W końcu jednak należało się ustatkować. Czyż nie tego oczekują towarzyskie elity? I tak oto, zeszli się razem: świetnie zapowiadający się przedsiębiorca z piękną ordynatorówną. Nic specjalnie nie zaiskrzyło – ale pasowali do siebie i to wystarczyło.
Gdyby żyli w średniowieczu byliby zapewne doskonałym małżeństwem, zaaranżowanym dla dobra dwóch zacnych familii, płodzącym dzieci i budującym chwałę skoligaconych rodów. Ale oni żyli w nowożytnej współczesności, więc ojciec miał swoją firmę i swoich znajomych, a matka żyła własnym życiem.
Ojciec pozwalał jej na to, bo wystarczyło mu, że nie musi się jej wstydzić w towarzystwie, że dobrze wygląda na charytatywnych balach i że dała mu dziecko. Mnie. Ale to dziecko nie było bynajmniej oczkiem w głowie kochającego tatusia. Stanowiło produkt, inwestycję, która zacznie być interesująca dopiero wtedy, gdy dorośnie. Przewijanie i opowiadanie bajek ojca nigdy nie interesowało. A matkę ciągnęło do kieliszka, do sklepów i do facetów, a nie do zajmowania się córką, której świadomość właśnie się kształtowała.
Byłam więc zupełnie sama z moim rozwijającym się ciałem i z moimi rosnącymi potrzebami. Hormony uderzały do głowy – ale nie było nikogo, kto ...
... pomógłby mi to wszystko zrozumieć, oswoić i opanować. A był to czas odkrywania własnych potrzeb. I własnych przyjemności. Wtedy podniecało mnie dosłownie wszystko – film, książka, sugestywny plakat na sklepowej wystawie, gra komputerowa, opowiadanie wygrzebane w sieci.
Zabawne było w tym wszystkim, że wcale nie wyglądałam i nie zachowywałam się prowokująco. Nie ubierałam się wyzywająco, nie miałam wizerunku buntowniczki. Wręcz przeciwnie – na zewnątrz można by mnie wziąć za zupełnie przeciętną uczennicę. Byłam szarą myszą, zamkniętą w swoim świecie, wycofaną i introwertyczną. Tymczasem w środku – aż kipiało. Gorzał ogień, którego nie byłam w stanie ugasić. A cokolwiek mu ofiarowałam, tylko podsycało pożar.
Dziewictwo straciłam na szkolnej dyskotece, z chłopakiem, którego nawet nie znałam. Był starszy – dużo starszy – ode mnie. Sam proces odbył się dość profesjonalnie i chyba dzięki temu nie stanowił nigdy traumy. Facet był doświadczony - wiedział co, jak i kiedy robić. Mojego Pierwszego nie spotkałam zresztą już nigdy. Zabawne, do dziś nie wiem, jak miał na imię. Choć, oczywiście, nie ma to żadnego znaczenia.
Po tej dyskotece moje życie nabrało seksualnego tempa. Szukałam chłopaków i znajdowałam ich szybko. Dlaczego? Bo nigdy nie byłam zainteresowana jakimś tam „chodzeniem ze sobą”, za to chciałam się pieprzyć. Po prostu. Informacja o tym rozchodziła się błyskawicznie w gronie osób, które były tematem zainteresowane. A było ich sporo.
W pierwszej klasie liceum zaliczyłam ...