-
Gwałt na polanie
Data: 13.01.2020, Autor: Ssebek19
Mam na imię Daria. Obecnie mam 24 lata i studiuję socjologię ale chciałabym opowiedzieć wam historię która przydarzyła mi się 6 lat temu. Chodziłam wtedy do ogólniaka w małym miasteczku na Mazowszu. Był piękny wrześniowy dzień. Słońce mocno przygrzewało więc postanowiłam sprawić sobie małe wagary. Wiadomo, za kilka dni pozostanie mi tylko solarium i nie można było zmarnować tej prawdopodobnie ostatniej szansy na naturalną opaleniznę. – Jadę się poopalać – zdecydowałam. Od lat jeździłam w to samo miejsce. Odległa polana w głębi rozległych lasów otaczających moje miasteczko. Uwielbiałam to miejsce. Głównym powodem tego był fakt, że zapewniało mi maksimum dyskrecji, z dala od wścibskich oczu napalonych facetów. Wyjechałam z samego rana. W plecak zamiast podręczników i zeszytów zabrałam ręcznik, krem do opalania i oczywiście wszystkie swoje kosmetyki bez których nigdzie się nie ruszałam. Pocałowałam mamę na do widzenia, wsiadłam na rower i udałam się prosto do swojego sekretnego miejsca niebiańskiego odpoczynku. Gdy dojechałam na miejsce oparłam rower o drzewo. Rozłożyłam ręcznik na miękkiej trawie. Szybko zdjęłam z siebie króciutką bluzeczkę, spódniczkę, buty i skarpety. Już w domu nałożyłam pod spód dwuczęściowy kostium do opalania. Usiadłam na ręczniku i powoli zaczęłam wcierać krem do opalania. – Jaka szkoda że nie ma mi kto posmarować pleców – pomyślałam figlarnie i uśmiechnęłam się do siebie. Jeżeli chodzi o moje ciało to prawda jest taka że faceci ...
... zawsze oglądali się za mną. Byłam (i nadal jestem) szczupłą blondynką z włosami sięgającymi ramion, piersi nie są moją najmocniejszą stroną ale na pewno przyciągają wzrok wszystkich chłopców. Jędrne i sterczące z brodawkami normalnej wielkości mieszczą się w średniej wielkości dłoni. I oczywiście moja wspaniała cipka pokryta gęstym czarnym meszkiem (zaczęłam delikatnie depilować się dopiero na studiach). Położyłam się wygodnie na plecach i zaczęłam rozkoszować się gorącymi uderzeniami wrześniowego słońca. – Ale kurwa grzeje – powiedział do swoich kompanów pan Stanisław. Dziś rano zabrał ze sobą na grzyby dwóch sąsiadów – młodych chłopaków w wieku 16 i 18 lat. Pan Stanisław, facet mocnej postury około 50-tki, uważany był przez wielu mieszkańców okolicznej wioski za najlepszego specjalistę od zbierania grzybów. Po namowach matki chłopców zabrał ich na wędrówkę po lesie aby zdradzić im tajniki „sztuki szukania grzybów” jak sam to określał. Oczywiście nie robił tego za darmo. Chłopcy, Andrzej i Staszek, mieli obowiązek „zaprowiantować” wycieczkę czyli zakupić odpowiednią ilość win z miejscowego sklepiku. Siedzieli właśnie na pniaku i rozpijali kolejną butelkę „trunku”. Obok stały trzy koszyki na grzyby. Jeden z nich, oczywiście należący do pana Stanisława, wyraźnie przewyższał swoją objętością pozostałe. – Coś słabo nam idzie z tymi grzybkami – powiedział osiemnastoletni Andrzej. – Nie bój, jeszcze na pewno coś upolujecie – z odpowiednią dla siebie powagą rzekł pan ...