1. Dzikie bestie. Leksykon


    Data: 22.01.2020, Kategorie: masochizm, patologia, kazirodztwo, obsesja, zboczenie, Autor: DwieZosie

    ... handlowymi, ale to przy moim kręcił się najczęściej. Ciągle był blisko i niemal każdego wieczoru nalegał na picie wódki w jego towarzystwie. Raz na pewien czas ulegałam tym zaproszeniom, choć odbywało się to raczej w atmosferze zawodowej powinności, niż szczerych, towarzyskich chęci.
    
    Tym bardziej nie wyznałabym Justynie tego, że wczorajszej nocy przyzwoliłam na molestowanie ze strony własnego syna. Nie opowiedziałabym też, z jakiego domu się wywodziłam, ani co mnie spotykało, gdy byłam młodą, bezbronną dziewczyną. Nigdy nie pozwoliłabym sobie na żadne psychoanalityczne sesje w tym zakresie.
    
    Oleg nie był dobrym mężem. Zdarzało mu się wypić, a po pijaku potrafił wziąć mnie siłą lub pobić. Jednak pomijając te pojedyncze wyskoki oraz to, że między nami nigdy nie zaistniały żadne poważniejsze uczucia, małżeństwo przebiegało dość rutynowo. Dopóki był, życie wydawało się względnie nieskomplikowane. Nie rozumiałam wtedy, jak wiele wysiłku i nerwów należy poświęcić, by z miesiąca na miesiąc utrzymać rodzinę na powierzchni.
    
    Ciężka praca, nikłe zarobki. Stresujące zakupy i ciągłe odliczanie dokładnych sum, by nie narobić sobie wstydu przed kasjerką. Do tego jeszcze dom, rachunki, bilety miesięczne, opłaty szkolne oraz cotygodniowe kieszonkowe dla syna. Gdyby nie to, że mieszkanie było na własność, a nie na wynajem, pewnie już od dawna znajdowałabym się na społecznym marginesie. Postradałabym zmysły, wylądowała pod mostem albo wynajmowała ciało za pieniądze.
    
    Pensja, jaką ...
    ... dostawałam od Borysa, ledwo pokrywała bieżące potrzeby. Musiałam się sporo nagimnastykować, by w tym skromnym budżecie znaleźć jakąkolwiek, choćby najdrobniejszą rezerwę, która pozwoliłaby na tak zwane „zrobienie czegoś dla siebie”. Zwykle szczytem szaleństwa był zakup tandetnego biustonosza albo wyjście do kina. Wizja wakacji, na których człowiek miałby szansę odzyskać siły i dobry nastrój, miała w sobie tyle realności, co kolorowy sen. Nawet nie warto było marzyć o dłuższym wyjeździe, bo takie myślenie groziło depresją.
    
    Wciąż uchodziłam za całkiem ładną kobietę, lecz z każdym miesiącem dostrzegałam w sobie niepokojące objawy gradacji. Coś niedobrego działo się z włosami, których dotąd nawet nie musiałam farbować. Ulegały rozrzedzeniu, a poza tym ewidentnie siwiały. Nie rzucało się to jeszcze zbytnio w oczy, ponieważ byłam blondynką, ale wiedziałam, że już niewiele mnie dzieli od starości. Moja uroda gasła. Nawał stresu, kiepska dieta oraz tanie kosmetyki tylko przyspieszały ten proces.
    
    2. b.
    
    Bazarowy dzień zlatywał rutynowo, jak każdy inny. Ludzie sunęli między straganami, obmacywali towary, sadzili lichymi żarcikami lub krzywili się z niesmakiem. W wolniejszych chwilach piłam rozpuszczalną kawę w towarzystwie Justyny albo rozwiązywałam krzyżówkę panoramiczną. Sprzedałam kilkanaście bluzek oznaczonych fikcyjnymi markami, dwie plastikowe sukienki oraz pluszowy sweter. Tym razem obyło się bez scysji, irytującego targowania czy strachu o kasetkę z utargiem.
    
    Zwijając ...
«1234...97»