1. Dzikie bestie. Leksykon


    Data: 22.01.2020, Kategorie: masochizm, patologia, kazirodztwo, obsesja, zboczenie, Autor: DwieZosie

    ... kramik, przeczuwałam już jaki będzie dalszy scenariusz wieczoru. Przyjdzie Borys, roztoczy wokół siebie przykrą woń nadtrawionej siwuchy, a następnie zacznie uwodzić.
    
    Nie pomyliłam się. Wszystko postępowało tak jak zawsze, z tą tylko różnicą, że początkowo zdobyłam się na odwagę, by odmówić popijawie.
    
    - Alinko, kochanie, jeden drink, obiecuję – nalegał.
    
    - Wiesz przecież, że na jednym się nie kończy – odpierałam cierpliwie.
    
    - Wiem... - Uśmiechnął się smętnie. - Na pewno pęknie dużo więcej. Ale to wcale nie musi dotyczyć ciebie! Przechylimy po drineczku i odwiozę cię do domu. Co ty na to?
    
    W końcu złagodniałam i przystałam na jego plan. Natomiast żeby nie czuć się taką mizerną, kompletnie bezwolną marionetką, naprędce obmyśliłam szereg racjonalnych powodów, dla których warto było zmienić zdanie.
    
    Po pierwsze, alkohol nie znajdował się na liście moich dopuszczalnych wydatków, tak samo jak i reszta używek. A jednak lubiłam się napić, choć na chwilę zredukować poziom stresu. Czemu nie skorzystać z darmowej okazji? Drugim argumentem była niechęć do wczesnego powrotu do domu i spędzania czasu w towarzystwie syna. Póki co nie miałam ochoty go widzieć. Filip był już niezależny, sam sobie przyrządzał posiłki po szkole, więc nie dręczyły mnie też jakieś szczególne wyrzuty sumienia z powodu zaniedbywania matczynych obowiązków.
    
    2. c.
    
    Tym razem, zamiast do jego smutnego, blaszanego biura, pojechaliśmy do pubu na obrzeżach Pragi.
    
    Lokal nie był zbyt wyszukany. Za ...
    ... odrapanym barem siedziała wytapirowana, wulgarna dziewczyna, która piła razem z gośćmi. Ci natomiast wyglądali jak zwykli bandyci. Ogoleni na łyso i odziani w wytarte skórzane kurtki, wymieniali z barmanką sprośne dowcipy. W ciemnym kącie stał automat do gier, mrugający wieloma radosnymi lampeczkami. Majstrował przy nim jakiś wątły staruszek. Wrzucał kolejne monety, klął pod nosem, w nerwach rozlewał na siebie piwo.
    
    Kiedy weszliśmy, łysi panowie zamilkli. Przybrali poważne miny. Oderwali się od kontuaru, by wymienić z Borysem serdeczne uściski dłoni. Chwilę później zasiedliśmy przy niewielkim stoliku na końcu sali. Barmanka przyniosła nam butelkę wódki, karton Hortexu oraz szklanki wypełnione lodem. Zaskoczył mnie ten serwis, bo byłam pewna, że w tym nędznym przybytku obowiązywała samoobsługa. Kiedy stawiała to wszystko na blacie, obrzucała Borysa zalotnym spojrzeniem. Z jakiegoś powodu ci wszyscy ludzie darzyli go ogromnym szacunkiem.
    
    Zgodnie z umową, wypiliśmy po jednym drinku. W tym czasie nie wymieniliśmy zbyt wielu słów. Skupiałam wzrok na szklance, wodziłam palcem po jej wilgotnej, górnej krawędzi. Borys rozlał następną porcję, a ja nie zaprotestowałam. Poczułam zdradziecką lekkość. Z przyjemnością absorbowałam alkoholową ułudę spokoju.
    
    Wkrótce zaczął wygadywać jakieś straszliwe farmazony na mój temat. Twierdził, że nigdy przedtem nie spotkał kogoś równie urokliwego i o „taaakiej” charyzmie. Komplementował też ciuchy, jakie na siebie założyłam, choć dla mnie były ...
«1234...97»