Arystokrata (X)
Data: 30.01.2020,
Kategorie:
Sex grupowy
Brutalny sex
Geje
niewolnik,
ból,
Autor: violett
... Nie trzeba! – gestem powstrzymał niewolnika, zły na siebie o chwilową niedyspozycję. – To tylko nerwy – dodał.
– Panie, może wody…
– Powiedziałem! – Martin zniecierpliwiony podniósł głos, a osobisty natychmiast pokornie spuścił głowę i cofnął się krok. – Jakaś wiadomość od panny Rays? – zapytał zbyt głośno. Znał odpowiedź, ale próbował udowodnić, głównie sobie, że wszystko jest z nim w porządku.
Tak trudno przychodziło godzić się z losem. Serce pękało, gdy patrzył na dwójkę dzieciaków. Co się stało z tą rodziną? Z ludźmi, którzy nadawali sens jego egzystencji.
Marta zajmowała szczególne miejsce w jego sercu. O mało nie oszalał, gdy postanowiła odejść z domu. Nagła, podjęta pod wpływem emocji decyzja młodziutkiej dziewczyny zaważyła na życiu i zarządcy, i Roberta. Tamtego popołudnia, kiedy niewolnik zamknął za nią drzwi auta, coś pękło w sercu Martina; coś, co nakazało inaczej spojrzeć na stojącego tuż obok niewzruszonego Roberta. Relacje pomiędzy mężczyznami ochłodziły się. Wzajemnie oskarżali się o wyjazd Marty i obaj czuli się winni, zwłaszcza gdy całkowicie zerwała kontakt.
Martin roztoczył dyskretną opiekę nad zbuntowaną pannicą, dbając, aby się o niej nie dowiedziała, i przynajmniej w ten sposób zdobywał jakąkolwiek wiedzę o ukochanej córce Alice. Przez długi czas nie potrafił spokojnie zasypiać, nie zamartwiając się i wciąż nie wyrzucając sobie popełnionych błędów, które doprowadziły do takiej sytuacji. Dla Shlazinga na zawsze pozostała małą ...
... dziewczynką. Taką, jaką zapamiętał po wielkiej awanturze z bratem, gdy wtulona w niego, szlochała w rozpaczy. Uspokajał i cierpliwie tłumaczył, z pobłażliwością przyjmował jej zarzekania o okrutnej zemście na Robercie. Ocierał dłonią łzy i starał się ofiarować kruchej i bezbronnej istocie tyle miłości, ile potrafił. Wtedy miał dla kogo żyć.
Dużo czasu upłynęło, zanim zaakceptował fakt odejścia Marty. Dopiero pewność, że odnalazła się poza domem i na dodatek doskonale radziła w trudnym, pełnym pułapek świecie, przyniosła ukojenie i równowagę. Niestety, więź i poczucie dawnej bliskości pomiędzy zarządcą a Robertem nigdy nie powróciły.
A co dziś trzymało go w tym miejscu? Robert traktował zarządcę jak kogoś obcego, a Marta, wciąż bliska sercu, coraz częściej ignorowała starego sługę. Wybrał już swoich dwóch następców, byli przygotowani i do szkolenia, i do zarządzania, w każdej chwili mógł odejść. Nie potrzebowali już starego głupca, dręczonego wyrzutami sumienia i żyjącego wspomnieniem dawnych czasów.
Dzisiejsza sytuacja w sypialni uświadomiła mu to aż nadto. Nie umiał już rozmawiać z wychowankiem, który nie chciał go słuchać, przeciwstawiał mu się z premedytacją. Martin nie był w stanie w najmniejszym stopniu wpłynąć na Raysa, a przecież o tak niewiele prosił, wręcz błagał. Pragnął dla nich obu ratunku. Nie był ślepy, widział, co się działo z Robertem. Wszystko, co czynił Justinowi, powracało ze zdwojoną mocą.
Słowa, że dla nich dwóch nie było miejsca, sprawiły, że zarządca ...