Wspomnienia z dziecinstwa - Tajemnicza Sasiadka
Data: 03.02.2020,
Kategorie:
Pierwszy raz
Autor: Venom
... interesowało. Mówiliśmy na nią dziwaczka. Kiedyś powiedziałem tak przy mamie i dostałem ostrą burę.
- „Szanuj starszych – usłyszałem – to że ktoś jest inny, to nie znaczy, że można go wyśmiewać lub obrażać” – powiedziała.
Zajmowała się malarstwem i nawet uczyła tej sztuki prywatnie. Mieszkała sama, a w jej domu rzadko ktokolwiek gościł. Podobno miała kiedyś męża, ale ludzie mówili, że nie wytrzymał jej artystycznej duszy, zabrał dwóch synów i uciekł gdzie pieprz rośnie. A jej to rzekomo było na rękę, bo mogła w spokoju oddać się malarstwu.
Pamiętam, że byłem raz u niej, bo pomagałem zanieść jej zakupy. Kiedyś to było normą dla dzieciaków, że jak szła sąsiadka z torbami, to łapało się za nie i zanosiło. Byłem tylko w przedpokoju, ale już czułem zapach farb, terpentyny czy rozpuszczalnika i to nie było zbyt przyjemne. Dlatego szybko się stamtąd ulotniłem. Widywałem ją na klatce, zawsze miła, uśmiechnięta, dziękowała za pomoc i zapraszała do siebie na ciasto.
Pewnego razu postanowiłem skorzystać z zaproszenia z czystej ciekawości. Po bloku krążyły plotki o jej mieszkaniu, że jest dziwnie urządzone, że nikogo nie wpuszcza, że słychać jakieś dziwne odgłosy. Posądzano ją, że zajmuje się okultyzmem, ogólnie głupoty, ale wiecie przecież, że są ludzie, którzy żyją takimi sensacjami.
Kiedy zaproponowała sok malinowy własnej roboty, przystałem na propozycję, zdjąłem buty i wszedłem do pokoju szumnie nazywanego salonem.
Oczywiście na ścianach masa obrazów, ale nic aż ...
... tak dziwnego. Od razu w oczy rzucił mi się styl i to co przedstawiały. Szczególnie jeden z nich przyciągnął moja uwagę. Bardzo przypominał obraz który widziałem w jakiejś książce o sztuce - „Alegoria z Wenus i Kupidynem”. Muszę przyznać, że „ciotka” miała talent. Ciało kobiety było perfekcyjnie odzwierciedlone. Siedziała, patrząc na chłopca, który od tyłu obejmował ją, ściskając jej pierś. Obok stał malutki chłopiec z płatkami róż w dłoniach uniesionych przy głowie. Wszyscy byli nadzy, chociaż postacie były tak przedstawione, że tylko małemu chłopcu widać było członka, a kobiecie wystawało zza uda kawałek nieowłosionego wzgórka łonowego. Ale akty były powszechne w sztuce, więc nie widziałem tu nic zdrożnego. Realizm był oszałamiający.
Drugie dzieło na które zwróciłem uwagę skojarzyło mi się z „Kuszeniem Adama”.
Był mężczyzna, kobieta, drzewo i wąż, ale inaczej przedstawieni. Ewa nie podawała Adamowi jabłka, tylko zapraszającym gestem przyciągała go do siebie. Jedna noga odstawała mocno, jakby dziewczyna pokazywała mężczyźnie swoje krocze, w które wpatrywał się z pożądaniem, wąż nie siedział na drzewie, tylko wspinał się po udzie kobiety, a jego głowa wisiała dokładnie między jej nogami. Gad ze świecącymi oczami wpatrywał się w jej wnętrze, a z rozdziawionej paszczy wystawał rozdwojony język z którego kapała ślina.
Tutaj zastosowana technika nie pozwalała także ujrzeć organów płciowych, gdyż postacie stały trochę bokiem, delikatnie osłonięte krzewem. Niby nadzy, ale tak ...