O matce nimfomance - część III
Data: 10.02.2020,
Autor: ErmonTwilight
... jakiegoś niezwykłego lęku. Spojrzałam mu w oczy. Wpatrywał się we mnie, jakby był na haju. Dyszał ciężko, wzrok przestał być ostry i zdawał się mówić "zrób to”. Słyszałam ten głos już przez dłuższą chwilę. Nakazywał i prosił jednocześnie. Stałam więc tak w przedsionku piekieł, z workiem grzechu na ramieniu. Wiedziałam, że mogę pójść tylko w jednym kierunku.
Ugryzłam go w sutek. Na tyle mocno, by spojrzał krytycznie. Na tyle delikatnie, by nie złapał za włosy. Nie spuszczając wzroku z jego oczu, przesunęłam się niżej. Poczułam, jak jego twardy kutas dotyka mojej brody. Pachniał tak, jak… Nie. Nic na świecie nie pachniało równie niezwykle. Nie dało się porównać z niczym, co człowiek mógłby opisać w jakikolwiek sposób. Pachniał kutasem. Czystą, ostrą kwintesencją męskości, ale pachniał. Przesunęłam się, a jego członek oparł się o moją brodę. Pomyślałam, że zaraz to zrobię. Zaraz posmakuję prawdziwego mężczyzny. Pozwolę mu wejść w swoje usta i zrobię to, za co tak nienawidzę swojej matki. Rozchylę wargi, zsunę napletek i pocałuję gorącą główkę pozwalając, by reszta zdarzyła się sama. Ujęłam go dłonią, pociągnęłam w dół i poczułam, jak zapach stał się jeszcze bardziej intensywny. Otworzyłam usta, dysząc, jak przed metą wyścigu, spojrzałam mu w oczy, zniżyłam głowę i…
- Marcin! – głos kobiety zatrząsnął całym światem, jak wybuchający wulkan. – Marcin, jesteś już?
- Noż szlag by ją z zapalniczki w dupę, przez osiem kangurów, dwa gwoździe i sto czterdzieści osiem bezpłetwych rekinów, mać! – wycedził z nienawiścią, bezskutecznie próbując ukryć erekcję pod szlafrokiem. – Idź do mojego pokoju – szepnął, wskazując drzwi po prawej stronie korytarza.
- Myję się! – krzyknął ze złością i ruszył w kierunku, z którego dobiegał głos kobiety.