1. Wirus (II)


    Data: 06.03.2020, Kategorie: Romantyczne Autor: Ann Margaret

    ... ucieczką. Rozmazany tusz do rzęs na spuchniętych powiekach i włosy sterczące na wszystkie strony. Obraz nędzy i rozpaczy. Z tego wniosek, że na dany moment na rękę jej to, że jest sama. Nikogo nie potrzebuje i przed nikim nie musi udawać zawsze pięknej, gotowej i zadowolonej. A teraz czas najwyższy doprowadzić się do porządku i zaplanować wyjazd na pogrzeb. Przez szacunek dla pana Tadeusza musi tam być.
    
    W pociągu postanowiła, że odpuści sobie uroczystości w kościele. Wystarczy jak pojawi się na cmentarzu, być może uda jej się uniknąć spotkania kogokolwiek ze swojej rodziny, choć prawdę powiedziawszy raczej w to nie wierzyła. To mała mieścina, gdzie prawie wszyscy się znają, a śluby i pogrzeby to jedne z niewielu okazji do spotkań i narzekania na swój trudny żywot matek i gospodyń domowych. Wychodząc z dworca otuliła się szczelniej płaszczem. Doskonale znała drogę, chodziła tędy tysiące razy. Nie śpieszyła się, pozwoliła sobie na wspomnienia ze swoich szczenięcych lat. Jak spotykała się w parku z koleżankami. Jak chodziły na mecze piłki nożnej na stadion tylko dlatego żeby popatrzeć na piłkarzy. Wtedy marzyła tylko o księciu z bajki i o tym żeby sny się spełniały. Uśmiechnęła się pod nosem. Włożyła ciemne okulary i postawiła kołnierz płaszcza. Weszła do pobliskiej kwiaciarni, na szczęście sprzedawczyni była młodziutka i nie mogła jej znać. Kupiła kwiaty. Na cmentarz weszła boczną furtą i skierowała swoje kroki w kierunku kaplicy. Przeczeka tłumy, a potem złoży kwiaty na ...
    ... grobie. To wystarczy. Z zamyślenia wyrwał ją kobiecy głos.
    
    - Agatka? To ty? Nie poznałam cię w pierwszej chwili – szczebiotała leciwa kobieta w dziwnie jaskrawym nakryciu głowy, tak bardzo niestosownym do miejsca i okazji.
    
    - Dzień dobry pani Zosiu. Tak to ja. – odpowiedziała uprzejmie Agata, choć w duchu przeklinała swoją nieuwagę, że też jej wcześniej nie zauważyła.
    
    - Przyjechałaś odwiedzić rodziców? Dawno Cię nie było, a co robisz na cmentarzu? Tak, twoja mama na pewno tu będzie, takie nieszczęście, taki dobry człowiek ten Tadzio, a te jego dzieci –zawiesiła złowróżbnie głos
    
    - Wyobraź sobie, że jak dostał udaru to syn nie odstępował jego łóżka i nawet jego żona przyjechała, taka piękna z nich para, a córki! Jedna szlaja się po świecie, a druga robi kariery, niewiele brakowało, a nie dojechałyby na pogrzeb ojca, to nie do pomyślenia – wyrzucała z siebie z prędkością karabinu maszynowego pani Zosia
    
    - Wie pani co, chyba muszę już iść, poszukam mamy, miło było panią spotkać. Do widzenia – wydusiła z siebie Agata i nie zastanawiając się szybko odeszła w kierunku alejki, którą zbliżał się kondukt pogrzebowy.
    
    Stanęła z dala od ludzi, przysłuchiwała się cichym słowom księdza, zakłócanym co chwilę przez pojedyncze szlochy pani Bożeny. Kuliła się nad trumną męża, oparta na ramieniu wysokiego przygarbionego mężczyzny w długim płaszczu. Przy jego drugim boku stała równie wysoka elegancka blondynka w ciemnych okularach i włosach uczesanych w sztywny kok, z którego nie ...
«1234...8»