Arystokrata (XII)
Data: 07.03.2020,
Kategorie:
niewolnik,
Brutalny sex
bez seksu,
cierpienie,
polityka,
Autor: violett
... przyjrzała się delikatnemu podszkliwionemu motywowi herbacianej róży w taki sposób, jakby ujrzała go po raz pierwszy.
– Szyderstwo w odpowiedzi na obłudę? – Nie zrozumiał nagłego smutku w jej oczach i głosie.
– Brawo! – Niemal zachłysnęła się. – Myśl, co mówisz, ale nie mów wszystkiego, co myślisz. – Robert pytająco uniósł brwi. – Właśnie oskarżyłeś mnie o coś, czego nigdy, zapamiętaj sobie raz na zawsze, że nigdy nie potrafiłabym uczynić tobie. Cokolwiek by się zdarzyło – uniosła się – nigdy nie stanę przeciw tobie!
Nie spodziewała się, że skierowana do brata groźba podczas rozmowy w aucie, gdy wracali z plantacji, zabolała go bardziej niż przypuszczała.
Patrzył na Martę bez wyrazu, a ona myślała o tym, że ich życie nie jest systemem zasad, ale rzeczywistością, której trzeba doświadczać, aby umiejętnie się nią posługiwać. Tylko dlaczego tak boleśnie?
– Przepraszam… – Usłyszała. – Przepraszam, fatalnie się czuję z tym, co powiedziałem, ale…
– Ale? – przerwała wyczekująco.
Energicznie potarł policzek i długimi palcami przeczesał gęste, ciemne włosy.
– Ale to wszystko jest ponad moje nerwy. Nie wiem, do czego dążysz; nie wiem, na czym stoję; nie wiem, czy jesteś przeciw mnie czy ze mną… nic nie wiem. – Miał udręczony wyraz twarzy. – Nie wiem, czy jeszcze mam siostrę czy już wroga!
Takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. Wyglądało na to, że zahartowany w bojach i potyczkach rozsypał się psychicznie. Niejednokrotnie stawiała się w sytuacji brata i ...
... za każdym razem dochodziła do wniosku, że znalazł się w trudnym położeniu. Nie tego chciała, nie chciała wojny o to, które z nich miało rację. Zyskując jedno, traciła drugie.
– Też cię przepraszam. – Chciała być szczera. – Nie powinnam była wzywać twojego osobistego, tylko, że… – W tej chwili odczuwała tylko własny gniew, będąc zmuszona kłamać. – On mi się podoba! – W oczach mężczyzny ujrzała konsternację. Nie wierzyła w to, co mówiła i że brnęła w niezrozumiałe dla niej łgarstwo. – Chciałam przelecieć twojego niewolnika… Jest bardzo, bardzo w moim typie!
– Ty?! Ty też? – Zdumiony pokręcił głową i zmusił się do uśmiechu. – Że moja żona ślini się na jego widok jak suka, to mnie nie dziwi, ale ty… Nie wierzyłem, że wczoraj mówisz na poważnie…
Zerknęła na Roberta i zaczerwieniła się. Słowa brata zabolały; zakamuflowana agresja ugodziła niezwykle boleśnie. Jak mógł przyrównać ją – Martę Rays do głupiej Suzann i szalonej Wiktorii!
– Chciałam go mieć – odparła niebezpiecznie łagodnie i na chwilę się zamyśliła. Kiedy podniosła wzrok, mężczyzna odsunął się na odległość ramienia. Znał to złowieszcze spojrzenie. – Mam prawo do wszelkich przyjemności – głos kobiety przeszedł w złowrogi szept – jakie mogą zaoferować wszyscy niewolnicy tego domu. Zadowolony jesteś teraz? – Złość na siebie przekierowała na Raysa. – To chciałeś usłyszeć? Chcesz usłyszeć prawdę o… – urwała nagle, gdy do salonu wszedł Alan wraz z Drugim.
Ujrzała osobistego brata w dziennym świetle i nie był to ...