Arystokrata (XII)
Data: 07.03.2020,
Kategorie:
niewolnik,
Brutalny sex
bez seksu,
cierpienie,
polityka,
Autor: violett
... Tylko jedna rzecz siedzi mi zadrą w sercu – mówił, coraz mocniej przyciskając siostrę do siebie – tracimy siebie, Marto. W tej cholernej samotności, w której jest nam tak obrzydliwie dobrze, zgubiliśmy siebie. Ja straciłem już prawie wszystko, jeszcze tylko ty nadajesz memu życiu sens, ale czuję, że już niedługo. Coś mi ucieka. Umyka i nie daje najmniejszej szansy, abym poprawił to, co spieprzyłem. Niekiedy żałuję – zawahał się, po czym dodał z mocą: – Gówno prawda! Cały czas czegoś żałuję i boję się, że zgubimy się. Tak daleko odejdziemy, że nic już nie da się zrobić.
Ostatnie zdanie wypowiedział szeptem, jakby wstydząc się własnych słów. Rozumiała, jak trudno Robertowi przyznać się do słabości, gdy życie wciąż uczyło rodzeństwo skrywania takich uczuć, które mogły sprawić kłopoty i wystawić na ciosy.
– Nie mów tak, proszę. – Przyjemnie było być w silnych męskich ramionach, ale odsunęła się od brata, by spojrzeć w jego twarz. – Mamy siebie, na zawsze i nic nas nie może rozdzielić. Nic i nikt.
– Pragnąłbym tego najbardziej na świecie. – Z czułością pogładził Martę po policzku. – Obiecuję, że zrobię wszystko, aby tak się stało. – Marta wzdrygnęła się, gdy powtórzył z naciskiem: – Pamiętaj, wszystko.
Położenie nacisku na ostatnie zdanie zabrzmiało jakoś strasznie. Nie potrafiła dotknąć myśli Roberta i toku pracy jego umysłu. W tych niewielu słowach wyraził tak wiele, a jednocześnie tak mało, że nie sposób było pozostać wobec nich obojętną. Wyczuwała w mężczyźnie coś ...
... niepokojącego, jakąś wewnętrzną barierę, za którą skrywał tajemnice i obawy. Męczyła go i ograniczała trudna sytuacja, w jakiej się znalazł oraz przeszłość, wciąż żywa i prawdopodobnie wypaczona. Nie od dziś obserwowała, że prawie wcale się nie śmieje; jego spojrzenie zawsze jest czujne i zimne, a blask oczu budził lęk, którego nie znała i nie potrafiła określić. Odniosła też wrażenie, że jest bardzo rozdarty wewnętrznie i zupełnie sobie z tym nie radzi, maskując to, przynajmniej w stosunku do siostry, jakąś pozorną, choć wyrafinowaną obojętnością. Chciałaby mu pomóc, ale nie miała pojęcia, jak to zrobić, jak dotrzeć do kogoś, kogo znała dawniej; co uczynić, by się otworzył; aby znów był bratem, a nie partnerem biznesowym, momentami nawet rywalem.
Delikatnie położył dłonie na jej ramionach, przyciągnął do siebie, popatrzył w oczy i pocałował w policzek.
– Gdzie ty tak rano jeździsz? – zainteresował się niespodziewanie, a na jego twarzy pojawił się pogodny uśmiech.
Błyskawiczna zmiana nastroju zaskoczyła arystokratkę do tego stopnia, że przez moment rozważała, czy aby nie jest to z jego strony jakaś gra.
– Dlaczego pytasz? – zapytała podejrzliwie.
– Jeździsz sama i zupełnie nie dbasz o swoje bezpieczeństwo – kontynuował spokojnie. – Spędzasz mnie i naszemu nieocenionemu zarządcy sen z powiek. – W głosie Roberta wyczuła troskę, prawdziwą i niepowodowaną uprzejmością lub chęcią zmiany tematu. Pozostawała pod wrażeniem przeskoku w sposobie myślenia i samopoczucia. ...