Arystokrata (XII)
Data: 07.03.2020,
Kategorie:
niewolnik,
Brutalny sex
bez seksu,
cierpienie,
polityka,
Autor: violett
... siebie, a doznania towarzyszące każdemu wniknięciu przynoszą błogość i zaspokojenie.
Arystokrata bezwiednie czubkiem języka oblizał usta. Odczucie pod sobą napiętego ciała, oblewającego się potem, kiedy za wszelką cenę stara się panować nad przyspieszonym oddechem, bynajmniej nie z przeżywanej rozkoszy, lecz upokorzenia, pozwala czerpać Robertowi jedyną w swoim rodzaju przyjemność. Tak jak z dotykania niewolnika, bawienia się jego nie tylko ciałem, ale i emocjami; z odraczanego strachu przed kolejnym gwałtem. I nie ból jest straszny. Straszny jest akt poniżenia i dominacji, bo gwałt to akt władzy, nie pożądania, szczególnie że nie rżnął ciała swego osobistego; rżnął jego duszę.
Tak, zgodzi się, aby Justin pozostał u pięknej, zmysłowej panny Rays!
Pozwala swojemu osobistemu na pozornie normalne funkcjonowanie – swobodne poruszanie się po rezydencji, włóczenie się po terenie wokół, zezwoli również na pobyt u Marty. Podaruje namiastkę normalności, przypomni dawne życie, które utracił i zapewne liczy, że odzyska, a przecież Robert doskonale znał to uczucie; nadzieja i oczekiwanie są przecież największą torturą. Tak jak zdawał sobie sprawę z tego, że potem odebranie części przywilejów jest dotkliwym ciosem. Ponownie sprowadzony do roli przedmiotu od nowa przeżywa upokorzenie, za każdym razem z większą mocą. I tak będzie z Drugim, gdy po czasie spędzonym w małej rezydencji dozna bolesnej utraty namiastki wolności. Marta stanie się bezwiednym narzędziem okrutnej ...
... tortury.
Robert odetchnął głęboko, za wszystko trzeba zapłacić, odbierał właśnie swoją zapłatę… Żeby jeszcze tylko mógł odsunąć od siebie niepokojącą myśl o tym, jak bardzo Marta z Justinem do siebie pasowali.
– Niech zostanie. – Usłyszała. Odwrócił się do niej, odsuwając od niewolnika. W ostatniej chwili przybrała obojętną minę, chociaż wszystko w niej drgało. – Ale, kiedy wrócę, proszę, aby czekał na mnie w rezydencji.
Odetchnęła z tłumioną ulgą.
– A ty nigdy więcej nie bij mojego osobistego… Proszę. – Nie potrafiła się powstrzymać przed dygresją. – Bardzo nie lubię porysowanych samochodów i poobijanych niewolników.
– A ja lubię mieć swojego osobistego pod ręką… i nie tylko. – Puścił do niej oczko. – W rezydencji – powtórzył twardo. – Jak wrócę ma tam być. – Wskazał na klęczącego palcem, przymrużył oczy i skierował się do wyjścia. – Pójdę już, wypij spokojnie kawę. – Odwrócony plecami dodał: – I żeby nie przyszło ci do głowy sprzedać go.
Gdy brat zniknął w holu, Marta z ulgą usiadła na kanapie. Nie spodziewała się, że ta rozmowa wyczerpie ją dużo bardziej niż rozgrywki polityczne, w których ostatnio uczestniczyła. Interesująco zapowiadały się wyjaśnienia od zarządcy. Z niecierpliwością będzie oczekiwała na powrót Martina, chyba że przycisnęłaby Drugiego jako główną przyczynę całego zamieszania, ale jedno spojrzenie na blondyna sprawiło, że natychmiast zrezygnowała z tego pomysłu.
– Pani… – Alan wyrwał ją z rozważań nad wspólną tajemnicą Shlazinga i Roberta. – ...