Arystokrata (XII)
Data: 07.03.2020,
Kategorie:
niewolnik,
Brutalny sex
bez seksu,
cierpienie,
polityka,
Autor: violett
... utonięcie twarzą we włosach pachnących trawą w południowym słońcu… Najmniejsza cząstka jego ciała i umysłu obsesyjnie pamiętały Kristinę. Nikt i nic nie było w stanie sprawić, aby zapomniał o niej ani na chwilę. Mógł jedynie karać.
W chwili, kiedy pamięć znów wyświetliła wizję jej roześmianej twarzy, a w uszach rozbrzmiał dźwięczny śmiech rozradowanej dziewczyny, bardziej wyczuł niż usłyszał zbliżającą się osobę. Nieznaczne drgnięcie mięśni niewolnika upewniło go, że do salonu weszła Marta. Pewne kroki, szybki oddech, intensywny zapach jaśminu i konia… Małe, białe coś, czym faszerował się od jakiegoś czasu, stymulowało doznania, ale i wyostrzało odbiór bodźców zewnętrznych. Nie chciało mu się unieść powiek, aby spojrzeć na siostrę. Cały niepokój i wzburzenie, które go tu przywiodło, ulotniło się za sprawą wspomnienia łagodnych chwil. Z przyjemnością wsłuchiwał się w wyrazisty i melodyjny głos… wyrachowanej panny Rays. Taka się stała. Błyskotliwa i zajadła, i to wszystko dzięki swojemu bratu. Nie chciał tego… jak i wielu innych rzeczy!
Nie zluzował uścisku na ramieniu Alana, gdy nakazała niewolnikowi wstać, coś w nim uporczywie nawoływało do przeciwstawienia się tej, która ośmieliła się wedrzeć w uporządkowane szaleństwo Raysa.
Stało się jasne, dlaczego pomimo przywołania jej osobisty się nie pojawił. W momencie, gdy weszła, chciał się unieść, ale dłoń na ramieniu chłopaka stanowczo powstrzymała go. Nie miała wątpliwości, że Robert usłyszał, kiedy weszła, ale nawet ...
... nie otworzył oczu, aby na nią spojrzeć. Dłuższą chwilę stała, walcząc o opanowanie i czekając na jakąś reakcję z jego strony.
– Dzień dobry, kochanie… – W głosie brata usłyszała znużenie. Nie wyglądał też dobrze, a to zapewne był efekt tęgiego picia i nieprzespanej nocy.
– Rano wstałeś… – Wysiliła się na spokój, ale chłodu powitania nie zdołała ukryć. – Cóż przygoniło cię do mnie o tak wczesnej porze?
– Stęskniłem się za tobą – wyjaśnił cicho, jakby od niechcenia, a zabrzmiało jak kiepska wymówka.
Zerknęła na własnego osobistego klęczącego u kolan Roberta.
– Alan… – Spięty niewolny drgnął, ale długie palce brata silnie zacisnęły się na ramieniu, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. – Alan… – powtórzyła zirytowana faktem, że brat wciąż nie miał zamiaru na nią spojrzeć.
– Jest ci bardzo oddany – stwierdził tym samym sennym głosem. – I taki przyjemny… Zupełnie nie rozumiem, jak mogłem go przeoczyć.
Marta wzięła głębszy oddech i przełknęła ślinę. Jeśli miała pomóc Martinowi, to zmuszona była, trzymać nerwy na wodzy i nie poddać się narastającej w niej złości.
Podeszła bliżej do obu mężczyzn. Zwróciła się do Roberta: – Puść go. – W zdławionym szepcie zabrzmiała ostrzegawcza nuta, na którą Rays nie mógł nie zareagować.
Tym razem mężczyzna zabrał dłoń, a niewolnik natychmiast poderwał się na nogi.
– Podaj moją kawę – Marta rozkazała niezmienionym tonem.
Robert uniósł się lekko na kanapie, podniósł głowę z oparcia, wzrokiem odprowadził sługę, gdy ten w ...