Adam i Ewa - wydanie zbiorcze,…
Data: 16.03.2020,
Kategorie:
Dojrzałe
Mamuśki
Anal
ciąża,
Sex grupowy
Autor: Agnessa Novvak
... samoświadomością. Bo na pewno potrzebowałby przewodniczki po owym całkowicie nieznanym świecie: cierpliwej, wyrozumiałej i bardzo tolerancyjnej, zwłaszcza na jego braki w tej materii, których mimo pozornej otwartości miał zaskakująco dużo.
Otrząsnął się i spuścił smętnie wzrok, gapiąc beznamiętnie w pustą szklankę. W której tym razem nie było pomarańczy.
Przerzuciła zawartość barku, szafek kuchennych i innych możliwych i niemożliwych miejsc, aż wyciągnęła absolutnie wszystkie procenty poza spirytusem salicylowym. Wina białe, czerwone, likiery, gin, bourbon…Tylko co z całym tym dobrodziejstwem miała teraz zrobić?
W jednym kartonie ułożyła pełne butelki, a w drugim towarzyszące im zwykle szkło, którego też zdecydowała się pozbyć. Zawahała się tylko przy jednej rzeczy, o której po prawdzie zapomniała, że w ogóle istnieje: zalakowanej, bodaj litrowej karafce z rżniętego kryształu, z ciężkimi literatkami w zestawie. Prezencie ślubnym od dziadków ze strony matki, który miała otworzyć na narodziny jej dziecka, a ich wnuka. Względnie wnuczki. Oni nie doczekali, a i ona prawdopodobnie podzieli ich los.
Wylać zawartości do zlewu nawet sobie nie wyobrażała, wypić zaś nie miała zamiaru. Stwierdziła, że pomyśli w trakcie próby odbijania stwardniałej plomby, blokującej masywny, szlifowany korek. Odkręciła go z niemałym wysiłkiem i ostrożnie powąchała zawartość. Aromat był oszałamiający: przyprawy korzenne, miód, wanilia i suszone owoce… kojarzyła, że dziadek nieraz częstował ...
... ją jakimiś podejrzanymi ingrediencjami, ale pamiętała tylko, że zwykle nic jej nie smakowało. Aronia to chyba była? Tarnina? Pigwa? Nie miała pojęcia.
Za to postanowiła już, co uczyni. I tak zdecydowała się na przeprowadzenie terapii szokowej na własnym życiu, nawet jeśli groziła ona poważnymi skutkami ubocznymi. Poza tym wieczór nie będzie już dziwniejszy… O nie, dziwny to może być świat w wiadomej piosence. Grubo popierdolony, to właściwie określenie! Wybrała numer widniejący na przyklejonej przy lustrze wizytówce i zaczęła się ubierać.
Przed upływem pół godziny stała pod bramą, szczęściem wciąż otwartą mimo późnej pory. Taksówkarz nie był zachwycony, gdy w piątkowy, rozpoczynający weekend zakochanych wieczór, kazała mu jechać pod cmentarz i następnie na nią zaczekać, ale zapłaciła za kurs z góry i nakazała grzecznie siedzieć w aucie.
Usiadła na ławeczce, długo wpatrując się w napisy. Zapaliła kupiony w pobliskim sklepiku znicz i ostrożnie napełniła dwa kieliszki. Daty wykute na płycie dzieliło ledwie kilka tygodni. Skoro zmarli za życia byli nierozłączni przez niemal pół wieku, do lepszego świata także udali się zaraz po sobie. Dla niej było to trudne nawet do wyobrażenia.
Zawartość jednej literatki wylała na porysowaną, zaplamioną zestarzałą stearyną lastrykową płytę i zaraz wychyliła drugą. Poczuła słodko-cierpko-taniczny smak, niby rozchodzący się aksamitnie po podniebieniu, lecz jednocześnie rozgrzewający niczym prima sort paliwo rakietowe. Budzący wstyd, ...