1. Adam i Ewa - wydanie zbiorcze,…


    Data: 16.03.2020, Kategorie: Dojrzałe Mamuśki Anal ciąża, Sex grupowy Autor: Agnessa Novvak

    ... winę i żal. Przetarła brzegiem dłoni zawilgocony kącik oka, napełniła kieliszki raz jeszcze i powtórzyła całą ceremonię. Nawet jeśli było to do przesady teatralne i mogło kojarzyć się z cygańskimi zwyczajami pogrzebowymi, gdzieś wewnątrz czuła, że tak trzeba. W końcu wstała, przeżegnała się i oddaliła bez słowa.
    
    Kiedy powróciła do domu, z jednej strony poczuła narastające rozdrażnienie, potęgowane bólem głowy, co było widomym znakiem, że proces metabolizmu etanolu wchodził w fazę tupiących mew. Z drugiej ogarniało ją jakieś dziwne poczucie… spełnienia? Satysfakcji? Pogodzenia z losem? Z trzeciej – wciąż była przytłoczona Adamem, który nadal nie dawał znaku życia.
    
    Załadowane po brzegi pudło ciążyło znacznie bardziej, niż można było sądzić z jego faktycznej wagi, a nie do końca trzeźwy osąd sytuacji, w połączeniu ze zmrożonym chodnikiem wcale nie ułatwiał zadania. Miała zamiar wynieść paczkę aż pod śmietnik na sąsiedniej ulicy, ale zamykając drzwi dostrzegła wyraźnie młodzieżowe towarzystwo, kierujące się hałaśliwie w jej stronę. Gdy podeszli na wysokość furtki, przywołała ich gestem: trzech chłopaków i cztery dziewczyny, na oko w wieku licealno-studenckim.
    
    Szok malujący się na ich twarzach był tak wielki, że musiała parokrotnie powtarzać, że to nie jest dowcip. Ani prank. Tym bardziej nie dosypała niczego do butelek, by ich później grupowo wykorzystać. I wezmą całe dobro tutaj i teraz albo nici z podarunku. A na drugi uśmiech losu nawet niech nie liczą.
    
    – ...
    ... Cieszcie się młodością, póki możecie. Tylko korzystajcie z niej rozważnie, bo nawet jedna taka butelka – powiedziała moralizatorsko niczym podstarzała belferka, która w absolutnie każdej sprawie musi się wypowiedzieć, chociaż olewa ją nawet jej własny kot – może zmienić wasze życie. Uwierzcie mi, wiem, co mówię!
    
    Miała najwyraźniej problem z wyższą matematyką. Osób było siedem. Razy dwie ręce. Butelek, o ile dobrze policzyła, czternaście. Dość osobliwy przypadek, lecz całkiem praktyczny. Skoro więc każdy dzierżył już dwie przypisane mu sztuki, dlaczego pozostała jeszcze jedna?
    
    W tej samej chwili na granicy cienia pojawiła się jeszcze jedna osoba. Czyli jednak była ich ósemka? Oby nie nienawistna. Podała jej butelkę wprost do gołej, co było dziwne, biorąc pod uwagę panujące zimno, dłoni. I podniosła oczy.
    
    Gdy dotarła wzrokiem do dużej, staromodnej broszy wpiętej w połę czarnego płaszcza, przeszył ją przenikliwy chłód, dalece wykraczający poza wynik wskazywany przez termometry. Ozdoba składała się z pokaźnej, szeroko rozwiniętej róży, o płatkach wyciętych w czerwonym koralu i otoczonej srebrnymi listkami, pokrytymi intensywnie zieloną emalią, które powinny ściśle otaczać kwiat. Przynajmniej w teorii, bo praktycznie w jednym miejscu widniała wyraźna przerwa, jakby jednego liścia brakowało.
    
    Bo brakowało. Ostatecznie sama, przed z górą trzydziestu laty, niechcący go urwała.
    
    Lodowata szpila przerażenia wbiła się głęboko w samo serce, zmrażając myśli i odbierając oddech. ...
«12...444546...130»