1. Adam i Ewa - wydanie zbiorcze,…


    Data: 16.03.2020, Kategorie: Dojrzałe Mamuśki Anal ciąża, Sex grupowy Autor: Agnessa Novvak

    ... przedziwnym zrządzeniem losu spotkaliśmy się akurat tutaj i dzisiaj. I nie wiem nawet, czy chcę wiedzieć. Tak, chciałbym spędzić z tobą ten wieczór. Nawet noc. Ale jak sama powiedziałaś: moje serce należy do innej, z którą powinienem teraz być. Miałaś rację, Lili. Kocham ją. I muszę jak najszybciej do niej wrócić, bo mam jakieś dziwne przeczucia…
    
    Oboje wstali równocześnie, jak na komendę. Ani w tym konkretnym momencie, ani później, gdy sobie (wielokrotnie) przypominał, nie wiedział właściwie dlaczego, ale przytulił Lili. Obejmował ją mocno, chyba nawet za bardzo, i długo. W końcu odsunął się i spojrzał w niesamowite, płonące zimnem oczy.
    
    – Może to zabrzmi dziwnie, ale dziękuję ci. Chociaż nie mam jak się teraz zrewanżować, być może jeszcze kiedyś się spotkamy, kto wie? Skoro nasze drogi raz się skrzyżowały, dajmy ślepemu losowi szansę, by zrobił to ponownie.
    
    Odwrócił się, błyskawicznie narzucił płaszcz i wybiegł wprost w narastającą zadymkę. Przechodząc przez drzwi poczuł w kieszeni wibrowanie telefonu i skupiony całkowicie na nim nie zauważył, że wciąż stojąca na środku sali Lili przytknęła powoli palce do karminowych ust i przesłała mu całusa na pożegnanie.
    
    – Kto wie, Adam. Z tym że akurat dla ciebie byłoby najlepiej, gdyby to nigdy nie nastąpiło… – powiedziała do siebie, uśmiechając się smutno.
    
    Leżała na czymś twardym i zimnym, czując we włosach ostre, nieprzyjemnie drapiące gałązki. Obce ręce szarpały ją za ramiona i poklepywały po twarzy. Otworzyła oczy z ...
    ... wyraźnym wysiłkiem, otoczona kręgiem przekrzykującej się nawzajem młodzieży.
    
    – Halo! Dobrze się pani czuje?
    
    – Co? Jak ja… – Rozejrzała się zdziwiona.
    
    – Poślizgnęła się pani i upadła. Dobrze, że obok był żywopłot, bo inaczej uderzyłaby pani głową w chodnik! Może zadzwonić na pogotowie?
    
    – Nie, chyba nie… – Usiadła, a zaraz potem, podpierana przez dwóch najbardziej rosłych chłopaków, ostrożnie wstała. – Pamiętam tylko, że dawałam ostatnią butelkę takiej… rudej dziewczynie w czarnym palcie… a potem…
    
    – Czy na pewno z panią wszystko w porządku? Bo to ja dostałam wódkę. – odpowiedział jej wysoki, nerwowy głos.
    
    Jego właścicielka nosiła nie czarny płaszcz, a ciemnogranatową kurtkę, zaś kolorowa plama na jej piersi była tylko logiem firmy. Wystające spod czapki włosy mieniły się raczej farbowaną czerwienią niż naturalną rudością, a refleksy pochodziły ze szkieł okularów w cienkich oprawkach, odbijających światło najbliższej latarni.
    
    – Jaką wódkę?
    
    – No taką… zwyczajną. Ale że trzymałam dwie i nie miałam jak wziąć trzeciej, to pani do mnie podeszła i… tutaj jest lód na chodniku, proszę spojrzeć, o! – Wskazała na lśniący fragment, obsypany rozbitym szkłem.
    
    – Dziękuję. I przepraszam. Chciałam wam zrobić prezent, a teraz się przeze mnie stresujecie. Ale już jest dobrze. – Rozejrzała się dookoła, licząc po raz kolejny i znów uzyskując ni mniej, ni więcej, a siódemkę. – Możecie już iść, wrócę sama.
    
    Nie byli specjalnie przekonani, ale podziękowali ostatni raz za ...
«12...495051...130»