Wspomnienia z dziecinstwa - Dorastanie
Data: 17.03.2020,
Kategorie:
Pierwszy raz
Autor: Venom
... Jak ciotka usłyszała całą historię od mamy, to chociaż jest kobietą wyzwoloną, była w szoku. Obiecała rodzicom, że się mną zaopiekuje. I dlatego nigdzie mnie samej nie puszcza. I chociaż przyrzekałam ciotce wiele razy, że nie tknę narkotyków, nie ufa mi. Wie, że w Polsce młodzież też po nie sięga i nie chce mi dawać okazji.
Ot i cała historia.
Tysiące myśli kłębiły mi się w mózgu. Narkotyki, napaść, milicja, sprawa sądowa, takie rzeczy znałem tylko z telewizji. Jeśli ktoś poszedł do więzienia, to był później wyrzutkiem społeczeństwa. Nie mógł znaleźć pracy, nikt nie chciał z nim przebywać, a jak coś zginęło na osiedlu, milicja jechała od razu do niego.
A narkotyki?
Nikt z moich znajomych się nie narkotyzował. W tamtych czasach dostęp do nich był bardzo ograniczony. A może były, tylko ja się nimi nie interesowałem? Słyszałem oczywiście, że ktoś, gdzieś, znalazł "samosiejkę", że ususzył, że wypalili, że były jaja i tyle.
Pamiętam też, jak byłem w trzeciej klasie podstawówki, to umówiłem się z kumplem po lekcjach na palenie fajek. Za budynkiem szkoły wyjął dwa papierosy i zapałki. Pokazał mi jak ciągnąć i przypalił. Oczywiście nie zaciągaliśmy się naprawdę, tylko pykaliśmy jak fajkę. Poczułem się wtedy bardzo dorosły.
Na nieszczęście (lub szczęście) zza rogu wyszedł facet od W-Fu ze skakanką w ręku. Nie wiem do tej pory, czy ktoś na nas naskarżył, czy to zbieg okoliczności, ale tak nam wpieprzył tą skakanką, że miałem na dupie i udach pręgi. Powiedział wtedy, ...
... że nikomu nie powie, ale jeśli jeszcze raz weźmiemy papierosy do ręki, wyrzucą nas ze szkoły. Podziałało to wyśmienicie, bo na papierosy namówili mnie dopiero w wojsku.
Ale z narkotykami nie miałem do czynienia.
Przypomniałem sobie jeszcze, jak za dzieciaka poszliśmy do parku i podglądaliśmy gości, co wąchali klej. Mieli torebki foliowe do których wlewali butapren, następnie siadali, przykładali torebkę do ust i to wdychali. Ślina leciała im okropnie. Co jakiś czas spluwali, a mimo to w torebce było jej pełno. Białka oczu robiły im się czerwone, i zaczynali wykonywać dziwne ruchy, jakby mieli tiki nerwowe. Było to obrzydliwe.
A tutaj, ta piękna dziewczyna miała już takie doświadczenia. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Pierwszy raz spotkałem taką osobę.
- Dlaczego nic nie mówisz, wystraszyłam cię?
- Nie. Po prostu muszę sobie to wszystko poukładać.
- Jeśli nie będziesz chciał się ze mną spotykać, zrozumiem.
Nie odpowiedziałem. Miałem mętlik w głowie.
- Rozumiem - powiedziała smutno, wstała i poszła w stronę Marzeny.
Patrzyłem jak odchodzi. Oczami wyobraźni widziałem faceta katowanego przez jej koleżanki, jego żonę, dzieci martwiące się o stan jego zdrowia. Ale przecież to nie jej wina. Ona by tego nie zrobiła. Została poddana manipulacji - tak powiedzieli w sądzie.
- Sylwia zaczekaj! - krzyknąłem.
Podszedłem do niej, a gdy się odwróciła, zobaczyłem łzy w jej oczach.
- Słuchaj..to nie tak.. chcę się z Tobą spotykać.. po prostu.. zaskoczyłaś ...