1. Pięć jenów.


    Data: 08.06.2019, Autor: Marcin123

    ... akcentem.
    
    - Witam (i przedstawiłem się) – znalazłem pewną rzecz... Czy... czy pan attaché nie zgubił portfela?
    
    - Byłby pan uprzejmy chwileczkę zaczekać?
    
    Po dłuższej chwili ktoś podniósł słuchawkę i usłyszałem miły, kobiecy, a raczej dziewczęcy głos, mówiący piękną polszczyzną, bez żadnego obcego akcentu:
    
    - Dzień dobry! Nazywam się Sano Mei. Jestem córką Sano Eizo. Mój tata rzeczywiście zgubił portfel.
    
    - Dzień dobry. Jestem Marcin. Znalazłem go. Chciałem zwrócić, jakoś się umówić... Czy mam przyjść do Waszego biura? Państwo mają siedzibę na Klonowej?
    
    - To wykluczone, żeby Pan się fatygował. Jesteśmy z tatą bardzo Panu zobowiązani. Pan i tak zrobił nam olbrzymią grzeczność, zadał sobie trud, aby zadzwonić. Proszę powiedzieć, gdzie i o której godzinie ja mam przyjść, osobiście odbiorę zgubę.
    
    - To miłe – powiedziałem – nie jestem żaden pan, jestem Marcin. Niech pomyślę. Na Mazowieckiej, niedaleko Klonowej, jest taka miła, szwajcarska cukiernia. Zapraszam więc na kawę dziś o 17.00. Czy to do zaakceptowania?
    
    - Oczywiście. Będę punktualnie. Na pewno mnie pan... poznasz – chyba niewiele japonek na co dzień tam bywa... – powiedziała to chyba z uśmiechem, tak wyczułem.
    
    - Fajnie. Ja będę z moją dziewczyną, Mileną. Ubiorę skórzaną, brązową kurtkę, a Milenka beżowy sweter. Też nas poznasz z daleka.
    
    - Hai. Raz jeszcze dziękuję, i do zobaczenia o 17.00... Marcinie – usłyszałem ciepły głos i odkładaną słuchawkę.
    
    - No to mamy plan na popołudnie – ciastka i ...
    ... kawę z nieznajomą! – powiedziała do mnie Milenka.
    
    To bardzo miła cukiernia. Ma swoją atmosferę. Nieraz bywamy tu z Milenką, bo mają bardzo fajne lody z ciepłą szarlotką. Nazywa się szwajcarska, ale mnie bardziej kojarzy się z Wiedniem. Może przez elegancki wystrój wnętrza przypominający XIX wiek, troszkę złoceń, lustra, metalowe stoliczki z marmurowymi blatami, otoczone wygodnymi, wiklinowymi fotelikami wyściełanymi poduszkami. Nie ma tu samoobsługi – kawę, lody i ciastka podawali kelnerzy lub kelnerki. A może przez muzykę – z głośników słychać było cichutko wypełniające przestrzeń wiedeńskie walce. Cukiernia ma swój klimat. Tu nie było pośpiechu, pogoni. Taki spokojny azyl, żeby można było odpocząć.
    
    Do cukierni weszliśmy kwadrans przed 17.00. Milenka bardzo zwracała uwagę na punktualność – to grzeczność, którą okazujemy drugiemu człowiekowi i mówimy mu przez to, że go szanujemy. Jest to też cecha Japończyków. Może połowa stolików była zajęta przez kilka par w różnym wieku. Pod oknem wypatrzyłem wolny stolik i wskazałem go Milence. Po chwili zajęliśmy swoje miejsca. Dyskretnie podszedł kelner, ale powiedziałem mu, że na kogoś czekamy i zamówienie złożymy później.
    
    - Milenko, chyba się cieszysz – będziemy mieć gościa z Japonii? To Twoje klimaty... Może pokonwersujesz po japońsku. Chociaż ta dziewczyna mówiła tak płynnie i pięknie po polsku, jak my.
    
    - Zobaczymy, wszystko się wyjaśni - Milenka uśmiechnęła się.
    
    - Miluś, mamy jeszcze kilka minut. Opowiedz mi coś o ...
«1...345...57»