1. Pięć jenów.


    Data: 08.06.2019, Autor: Marcin123

    ... nie zranisz. Ona Ciebie kocha całym sercem. Bądź szczęśliwy z Mileną. Powiedz jej ode mnie, jak bardzo ją kocham.
    
    - Obiecuję – powiedziałem, szybko sięgnąłem do portfela i wyjąłem pięć jenów, przewiązanych złotą kokardką. Wcisnąłem jej w rękę monetę i powiedziałem:
    
    - Jest w niej cząstka Twojej mamy, ale teraz również Milenki i mnie. Będzie Ci potrzebna – ma siłę zmiany. Kochamy Ciebie. Wiem, że dałaś nam wszystko, co mogłaś i miałaś - siebie, swoją miłość, Kwiatuszku. Tego nie sposób zrozumieć, bo to można tylko poczuć sercem.
    
    - Żegnaj – zacisnęła monetę w ręku i zbliżyła usta do moich ust. Zamknęła oczy. Pocałowaliśmy się. Poczułem jej język. Zawirowało mi w głowie. Przez chwilę. Kiedy wróciłem do siebie, nie czułem już jej ust. Hana odwróciła się i poszła w stronę taty. Kierowca podał jej walizkę. Skinęła głową tacie i powiedziała mu kilka słów. Pan Sano wyprostował się, jakby mu spadł z serca wielki kamień. Weszła za bramkę. Nawet na chwilę już nie odwróciła się. Rozumiałem ją. Bała się, że może tego nie wytrzymać. Automatyczne drzwi zamknęły się za nią. Nie było już tu i teraz Hany... To koniec. Świat się skurczył do kapiących łez z moich oczu.
    
    Opanowałem się. Rozejrzałem. Nagle spostrzegłem, że daleko, przy drzwiach wejściowych do hali stoi... tak, Milenka! Musiała też po SMS-ie ode mnie przyjechać. Szybko poszedłem do niej. Była niepewna, co zrobię. Nie wiedziała, co będzie dalej z nami.
    
    Objąłem ją. Mocno przytuliłem. Poczułem jak bardzo Milence ulżyło. ...
    ... Zaczęła łkać.
    
    - Nie miałam siły i odwagi podejść i błagać, żeby została... pożegnać się z nią...
    
    - Rozumiem – powiedziałem. – Chodźmy.
    
    Wyszliśmy przed budynek lotniska. Na twarzy poczułem chłodny wiatr. Usiedliśmy na ławce. Trzymaliśmy się za ręce. Podszedł do nas pan Sano i po angielsku zapytał, czy może nas podwieźć, bo wraca samochodem do miasta. Uprzejmie podziękowałem, ale nie - chcieliśmy jeszcze tu zostać. Pan Sano skinął głową i odszedł. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Po chwili jednak stanął, zawahał się, wrócił, spojrzał mi w oczy i powiedział łamiącym się głosem po polsku:
    
    - Ona Was pokochała. I zniszczyła siebie. Nie jest to Wasza wina. Widziałem w oczach Córki, co chce teraz zrobić. Mei ma honor i serce wojownika. Jest twardą Japonką. Ale będzie żyła. Dziękuję, Marcin-san. Bardzo Panu dziękuję. Pokornie proszę, jeśli to możliwe, odwiedźcie mnie w moim domu w tym tygodniu... moje dzieci... – po czym głęboko, z szacunkiem ukłonił się. Wstałem i także, bez słowa, złożyłem mu pełen szacunku ukłon. Milenka skryła twarz w dłoniach. Leciały jej z oczu łzy. Odszedł. Usiadłem i przytuliłem się do Milenki. Długo siedzieliśmy bez słowa.
    
    - Wybaczysz mi? – spytała Milenka.
    
    - Milenko, muszę Ci coś wyznać... – musiałem jej powiedzieć, że kochałem się z Haną. Chciałem mieć to za sobą. Uczciwość. Byłem tak samo winny, jak ona. Oboje zrobiliśmy to samo z Haną...
    
    - Nic nie mów. Wszystko wiem. Hana mi szczerze opowiedziała, co zdarzyło się między Wami. I ...
«12...535455...»