Killian Maclean (I)
Data: 19.04.2020,
Kategorie:
wojsko,
poligon,
Autor: NonReal
... żołnierzy w ciężarówce. I to jest jedna z tych rzeczy, które odróżniają jednostki specjalne od każdej innej formacji wojskowej. Po przejściu z selekcji na właściwe szkolenie można zasadniczo mieć gdzieś regulamin. Zastanawiał się, czy nie odpowiedzieć na zaczepkę zaczepką, kiedy usłyszał gwizd. Ciężarówki momentalnie stanęły.
- Drużynami, frontem do mnie zbiórka!!
Wyskakiwali z ciężarówki, na polną drogę. Ścisnął Chloe pożegnalnie za ramię, po czym truchtem pobiegł na kamieniste pobocze w kierunku czarnoskórego mężczyzny, w czarnym mundurze z zielonymi i białymi wstawkami. Robił wrażenie. Sześć i trzy stopy wzrostu, co najmniej dwieście funtów mięśni i ta czarna czapka przesunięta na prawo, tak by daszek zakrywał bliznę biegnącą od kącika oka do końca żuchwy. Srebrne belki przy pagonach. Porucznik Anthony Copper A.K.A Tabasco. Nikt w obozie nie wiedział, co jego ksywa ma znaczyć, ale to tylko dodawało mu respektu pośród swoich wychowanków.
Killian wyprężył się na baczność na prawym skrzydle dwuszeregu swoich dwudziestu ludzi. Czekał, aż Tabasco skończy notować na swojej podkładce i łaskawie uniesie wzrok. W końcu to zrobił. Twarz kompletnie bez wyrazu. Zaczął się przechadzać. Oczywiście zaczął od Szarańczy. Zawsze zaczynał od przegranych. Killian zadrżał, słysząc ciche prychnięcie porucznika, kiedy zobaczył pełen skład drużyny z mundurami poznaczonymi farbą. W momencie, kiedy Tabasco, był trzy kroki od niego, Killian wyprężył się do granic możliwości i ...
... zawołał:
- Panie poruczniku, sierżant major Maclean melduję trzecią drużynę Szerszeń gotową do zakończenia manewrów!
Oczywiście Tabasco nie zareagował. Powinien albo przyjąć meldunek, albo chociaż skinąć głową. Zimny skurwiel. Przeszedł wzdłuż jego oddziału, upokarzając go w oczach jego ludzi. Niemal czuł współczujące spojrzenia kierowców ciężarówek przyglądających się zajściu.
- Panie poruczniku, sierżant major Kardish melduję pierwszą drużynę Myszołów gotową do zakończenia manewrów!
Tabasco zatrzymał się przed Chloe, zasalutował jej. Wszyscy wiedzieli, że nie jest to pochwała dla niej, lecz dodatkowa obraza dla Killiana.
- Dziękuję, pani sierżant. Tylko sześciu ludzi straconych? Wspaniały wynik.
Głos kompletnie wypruty z emocji. Oczywiście, że nie uważał tego za nawet dobry wynik. Tajemnicą poliszynela było, że obecnie szkolone roczniki uważał za najgorsze w historii jednostki. Nie była to do końca prawda, ale sześciu ludzi straconych, zamiast nawet zera? Przecież to zakrawa na zbrodnie. Ale lepiej sześć trupów niż dwadzieścia jeden.
- Pani sierżant, nie zawiedliście pokładanych w was nadziei.
- Dziękuje poruczniku.
- Wracajcie do bazy i odpocznijcie. Jest godzina dziewiąta osiemnaście. Macie wolne do jutra o tej samej porze. Pakujcie się na ciężarówki i wracajcie do bazy.
- Rozkaz.
Dwie komendy i drużyna myszołowów zapakowała się z powrotem do czekających samochodów, po czym wszystkie pojechały. Nikt nie czekał na szerszenie. Nie było po co.
- ...