Killian Maclean (I)
Data: 19.04.2020,
Kategorie:
wojsko,
poligon,
Autor: NonReal
... którą okalały krótkie kręcone, blond włosy, nad którymi nie umiała zapanować. Zielone oczy spoglądające zadziornie z twarzy, z której nie znikał złośliwy uśmieszek. Kolejna pompka.
Cieszył się, że jest tak zmęczony. Gdyby mu stanął i Tabasco by to zobaczył, zniszczyłby go. Trzeba zawsze spojrzeć na pozytywy. Zawsze jakieś są, nawet w takiej gównianej sytuacji. Robiąc kolejną pompkę, zaczął wspominać wieczór sprzed dwóch dni.
Chloe wślizgnęła się do baraku jego drużyny ubrana w szlafrok. Tego dnia był tam cały skład, nikt nie wyszedł, ale w to była jedna z tych chwil, kiedy dwadzieścia par oczu udaję, że nic nie widzi. Podeszła do pierwszej pryczy po prawej, delikatnym ruchem odgarniając ze śpiącej postaci szorstki szary koc. Wtedy Killian ocknął się ze swojego pół snu. Zobaczył piękną dziewczynę stojącą nad nim w półmroku. Rozchyliła szlafrok...
- Sierżancie! - Twardy głos wyrwał Killiana z marzeń rzucając go ponownie na kamienistą drogę, gdzie w trzydziestostopniowym upale, w pełnym ekwipunku opierał się wysiłkom Tabasco prowadzącym do jego złamania.
- Słucham panie poruczniku!
- Masz już dosyć, prawda?
- Nie poruczniku! Wspaniale się bawię! SZEŚĆSET SIEDEMDZIESIĄT DWA!
- Och, nie wątpię. Równie wspaniale, na pewno bawiłeś się tam na łące. Wiesz, że postawiłem dwadzieścia dolców na wasze zwycięstwo?
- Naprawdę?! Czemu pan to zrobił, panie poruczniku?
- Bo uznałem, że nikt nie może być tak chujowy, by zgnoić trzy razy z rzędu. Przynajmniej ...
... pułkownik miał głowę na karku. On z miejsca postawił dwieście na blondynę. Ale nie na ciebie Stevenson! Do ziemi!
Podczas gdy jedyna dziewczyna w oddziale opadała do ziemi, krzycząc sześćset osiemdziesiąt dziewięć, Killian próbował znieść ostatnią szpilę. Wiedział, że to kłamstwo, bo Stary nigdy nie obstawiał wyników, to te słowa boleśnie go ubodły. Pułkownik Welse był dla niego wzorem. Szanował go bardziej niż własnego ojca pijaka. Myśl, że Stary postawił na jego porażkę, nawet jeśli wiedział, że to nieprawda zraniła go do głębi.
- O, patrzcie! Zostały tylko dwa. - Tabasco potrząsnął paczką, dając znak, że ich katusze wkrótce dobiegną końca. No, przynajmniej ten etap.
- SIEDEMSET DZIEWIĘĆDZIESIĄT OSIEM! - Mięśnie powoli odmawiały mu posłuszeństwa. Leżeli tu już przynajmniej dwadzieścia minut. Nie mógł już przywołać obrazu Chloe z powrotem. Wizja Starego obstawiającego jego porażkę, skutecznie odepchnęła od niego wszelkie przyjemne myśli.
Odepchnął od siebie wszystkie obrazy, odciął się od reszty świata, skupiając się w pełni na wyczekiwaniu na swoją kolei do wykonania ćwiczenia. Po jakimś czasie przed twarz upadł mu niedopałek papierosa.
- Ile to już? - Tabasco wykrzyczał, rzucając pustą paczkę po papierosach na ziemię.
- DZIEWIĘĆSET PIĘĆDZIESIĄT JEDEN! - Odkrzyknął ktoś na lewo od Killiana.
- Powstań!
Dwadzieścia jeden sylwetek, poderwało się z ziemi, prężąc się na baczność. Kilka osób próbowało zatuszować próby złapania oddechu.
- Co z wami? Nie ...