Nocny pociąg z rudzielcem, czyli minął…
Data: 19.04.2020,
Kategorie:
Zdrada
Brutalny sex
wulgaryzmy,
nieznajomi,
ruda,
Autor: Agnessa Novvak
Wzbiera we mnie ledwo hamowana ochota, by się na kimś wyżyć, ale jak na złość: taksówkarz okazuje się miły, dworzec czysty, a skład punktualny. Targam walizy przez korytarz, zatrzymuję się przed drzwiami przedziału, pociągam za klamkę i… Wita mnie nie najszczuplejsza trzydziestokilkulatka z rudawymi, spiętymi w niedbały kok włosami. Ubrana w porozciąganą, pasiastą bluzę i ze zdecydowanie zbyt dużymi oprawkami na nosie.
– Przepraszam panią, szukam numeru… – zbity z tropu próbuję jakoś się wytłumaczyć.
Sprawdzam jeszcze raz, ale wszystko się zgadza. Ona patrzy na mnie, ja wyciągam bilet, wspólnie gapimy się tępo w tabliczkę na drzwiach, aż w końcu rzucam soczystym „kurwamaciem” w bliżej nieokreśloną czasoprzestrzeń i wołam konduktora. Jak się okazuje – także płci ładniejszej.
Parę telefonów i kilkanaście zdań później wiemy już wszyscy, że sytuacja jest patowa. I ja, i rudzielec mamy ważne bilety w tym samym przedziale. Tego samego wagonu. Na tej samej trasie. Najwidoczniej sekretarka w przypływie niezmierzonej inteligencji zarezerwowała bilet bez określenia płci. Lub na siebie samą, kto ją tam wie? Ewentualnie kolejowy chochlik postanowił zrobić wszystkim psikusa. W każdym razie ani mnie, ani okularnicy nie ma dokąd przenieść, bo wszystkie pozostałe miejscówki są zajęte. Zastanawiam się, w jaki sposób wybrnąć z zamieszania, nie mordując nikogo postronnego, gdy głos zabiera współtowarzyszka niedoli:
– Pani mundurowa, co gdybym zgodziła się na podróż z obecnym tu ...
... panem? Mnie on nie będzie przeszkadzał. A z tego, co widzę – zwraca się bezpośrednio do mnie – wysiadamy na sąsiednich stacjach i na pewno jakoś się dogadamy!
Konduktorka marudzi jeszcze o przepisach i temu podobnych pierdołach, lecz ostatecznie dochodzi do jedynego słusznego wniosku, że i tak nie ma innego wyjścia. Po czym szybko oddala się nerwowymi kroczkami, udając, że nigdy jej tu nie było.
– Z góry przepraszam za niedogodność, ale obiecuję pani, że postaram się w niczym nie uwłaczać swą nieplanowaną obecnością! – tłumaczę się niezgrabnie, siląc na grzeczność, i wciągam bagaże do przedziału. – Jestem zmęczony i szybko się położę.
– Nie ma sprawy. Czasami nic nie dzieje się tak, jakbyśmy tego chcieli… – odpowiada filozoficznie tycjanowy koczek, wyciągając dłoń ozdobioną paznokciami pod kolor okularów. – A w ogóle, to żadna pani. Proszę mi mówić Mirella!
Jestem na tyle zmęczony, że opróżniam duszkiem butelkę wody, przebieram się możliwie dyskretnie i mimo wyraźnych prób zagajenia rozmowy zawijam w przekrochmaloną pościel. Może i chciałbym jeszcze niezobowiązująco pogawędzić, zwłaszcza że Mirella wydaje się całkiem miła oraz – co udowodniła – uczynna, lecz oczy same mi się zamykają. Ignorując zarówno irytujący hałas pociągu, jak i nie najciszej krzątającą się sąsiadkę, momentalnie odpływam.
Wstać? Nie wstać? Chęci chęciami, lecz nadmiar płynu wypity przed snem daje o sobie znać wzmożonym parciem na wizytę w toalecie. Uchylam powieki, dostrzegając półleżącą ...