1. Bo na działkach... (cz. 6)


    Data: 21.04.2020, Kategorie: Masturbacja Autor: xray51

    Pogoda wreszcie, po ostatnich zimnych jak na lipiec dniach, dopisała, więc wybrałem się zobaczyć, co i jak na mojej działce. Sporo działkowców korzystało ze sprzyjającej w weekendowe dni pogody, wokoło było słychać pracujące kosiarki, gwar ludzki, w powietrzu zaczynało się czuć zapach rozpalanych grillów.
    
    Słoneczko przyjemnie przygrzewało, więc po zrobieniu niezbędnych zabiegów pielęgnacyjnych na działce, wyciągnąłem leżak, stolik, naturalnie zimne piwko i jak to mam w zwyczaju zległem nago na leżaku, oddając nagie ciało we władanie promieni słonecznych. Pomyślałem sobie, szkoda, że nie ma Moniki, bo tak samemu leżeć nago to trochę nudno, ale cóż… Nie widziałem się z nią od jakichś czterech lub pięciu miesięcy, nie dawała żadnego znaku życia – trudno, jej sprawa, chociaż fajnie, pomyślałem, byłoby pofiglować seksualnie z nią, w końcu to ja przecież nauczyłem ją czerpania przyjemności z bycia nagim i z seksu.
    
    Oddając się leniwie swoim myślom i sącząc niespiesznie zimne wyłączyłem się na odbieranie wszelakich odgłosów z otoczenia.
    
    – Przepraszam, panie sąsiedzie – dotarł do mnie zza furtki męski głos.
    
    Zarzuciłem szybko ręcznik, który zawsze mam na podorędziu, na nagie krocze i spojrzałem w kierunku głosu, dając jednocześnie zapraszający gest ręką.
    
    – Przepraszam, panie sąsiedzie, że przeszkadzam – kontynuował sąsiad-działkowicz wchodząc – mogę?, ale potrzebuję pana pomocy…
    
    Mój zdziwiony wzrok chyba mówił wszystko, bo działkowicz kontynuował:
    
    – Ma pan ...
    ... sąsiedzie trochę różnego sprzętu działkowego, więc pomyślałem, że i pewnie się pan zna na tym i owym, a ja mam problem z moją kosiarką… nie chce mi odpalić, a trawa niestety mocno urosła… Przepraszam – ciągnął dalej swój wywód – ale czy mógłby sąsiad spojrzeć na nią, co dwie głowy to nie jedna, może da się ją naprawić… proszę.
    
    Poznałem, że to sąsiad z działki po przekątnej, ale do tej pory poza zdawkowym „dzień dobry” lub „witam” nie mieliśmy żadnych kontaktów. Widziałem go jak krzątał się po swojej działce, widziałem też, że czasami stał oparty o łopatę lub jakieś inne narzędzie ogrodnicze i gapił się chyba w kierunku mojej działki, lecz nie zaprzątałem sobie tym głowy ani nie zwracałem na to najmniejszej uwagi. Ale sąsiad to sąsiad, pomyślałem, a pomóc trzeba działkowiczowi.
    
    OK – odparłem. – Tylko zarzucę coś na siebie, sąsiedzie, i zobaczymy, co dolega pańskiemu sprzętowi – i pomyślałem, że zabrzmiało to jakoś tak dwuznacznie.
    
    Ale miałem to gdzieś… podniosłem się z leżaka i poszedłem do domku, ubrałem długą koszulę, ale slipek nie chciało mi się zakładać, bo koszula sięgała do połowy ud, więc mojego przyrodzenia i tak nie było widać, a gdyby nawet, to nie przejmowałem się tym wcale…
    
    – Chodźmy więc… a jakieś narzędzia do kosiarki sąsiad masz? – zapytałem.
    
    – Oczywiście, coś tam mam – odpowiedział.
    
    Poszliśmy więc do niego. Kosiarka stała przed jego altaną, włączyłem zapłon, podpompowałem paliwa, szarpnąłem za szarpak raz, d**gi, trzeci… i nic, ani „zagadała”.
    
    – ...
«1234...7»