Bo na działkach... (cz. 6)
Data: 21.04.2020,
Kategorie:
Masturbacja
Autor: xray51
... To pewnie coś ze świecą, trzeba sprawdzić, czy jest iskra – powiedziałem. – Trzeba wykręcić ją i sprawdzimy.
Sąsiad wyciągnął narzędzia, wykręcił ją…
– To ja szarpnę jeszcze parę razy, a ty sąsiad patrz, czy jest iskra.
Sąsiad posłusznie kucnął obok kosiarki, przytrzymał świecę osłaniając ją ręką, żeby widzieć czy iskra przeskakuje. Szarpnąłem raz po raz… a przy kolejnym razie kątem oka zobaczyłem, że sąsiad zamiast patrzeć na efekt mojego szarpania kosiarki patrzy się w kierunku mojego krocza. Lekko się wkurzyłem… to ja męczę się z kosiarką, a ten gapi się między moje nogi i na mojego penisa, którego na pewno z jego pozycji było doskonale widać.
– Sąsiedzie – powiedziałem lekko podniesionym głosem – miałeś patrzeć, czy iskra przeskakuje, a nie gapić się mojego kutasa… na nim iskry nie zobaczysz – dodałem lekko wkurzony.
– Przepraszam cię, panie sąsiedzie – odpowiedział. – Ale wiem, że żadnej iskry nie będzie. Przepraszam cię, panie sąsiedzie, bardzo, ale nie wiedziałem, jak zagadać do pana, więc wymyśliłem, że kosiarka mi się zepsuła… sam wymieniłem świecę na niesprawną… bo tak sobie pomyślałem, że jak będziesz już nago, to może uda mi się popatrzeć na… no wiesz, twojego penisa.
Ależ bezczelny, pomyślałem, a głośno powiedziałem:
– To trzeba było powiedzieć, jak przyszedłeś do mnie sąsiedzie, że chcesz zobaczyć mojego kutasa, a nie kombinować, a poza tym mam to samo, co i pan sąsiedzie.
– Ale ja się bardzo wstydziłem.
– Czego? – odparłem ...
... szorstkim głosem. – Jestem otwarty, więc nie zdziwiłaby mnie sąsiedzie twoja prośba.
– Ale ja nie miałem złych zamiarów, przepraszam, panie sąsiedzie – powiedział przepraszającym głosem. – Dosyć często patrzyłem na pana swobodę na działce i zazdrościłem panu tej otwartości, podglądałem jak tylko udawało mi się coś dostrzec poprzez liście… a nawet, przepraszam i niech się pan sąsiedzie na mnie nie gniewa, kupiłem sobie lornetkę, żeby lepiej móc widzieć pana.
Faktycznie, na ławce przed jego altanką leżała potężna lornetka. I tak niewiele widział, pomyślałem, bo tak mam obsadzoną krzewami działkę, że na pewno niewiele mógł przez nie zobaczyć.
– Zrozumiem panie sąsiedzie – kontynuował – że możesz już więcej po tym, co zrobiłem dzisiaj, do mnie się nie odzywać ani znać za mój postępek.
Zrobiło mi się żal sąsiada. Faktycznie nigdy nie widziałem go z kimkolwiek innym na działce, z niewieloma osobami rozmawiał, jakiś taki milczek był z niego, nigdy też nie widziałem, żeby jakaś kobieta przychodziła mu pomagać lub chociażby na zbiory owoców… Ale nigdy nie zaprzątałem sobie tym głowy, bo uważałem, że to jego sprawa. Stał teraz przed mną za spuszczoną głową, jego przepraszający ton głosu, jego skruszona postawa zmieniły moje nastawienie do niego. Powiedziałem:
– Dobrze, nic się nie stało, ale przestańmy już sobie „panować”… – i wyciągnąłem w jego kierunku rękę. – Jestem... – powiedziałem.
– A ja J…
– Mam u siebie zimne piwko, chodź więc do mnie opijemy znajomość – ...