Cierpienia niemłodej Wertherówny… (I)
Data: 23.04.2020,
Kategorie:
bdsm
Lesbijki
Fetysz
Autor: Agnessa Novvak
... poddaną, która bez dalszych wstępów zaczęła całować mnie od tyłu.
– Dopieść mnie! Mocniej, nie bój się! Wiem, że cię to podnieca! Lubisz to, Suko! – Nie próbowałam się już nawet powstrzymywać.
Czułam, że zaraz dosłownie odlecę. Gibki, pełen pasji język wciskał się głęboko we wnętrze tyłeczka, a pożądliwe palce rozpychały ociekającą żądzą kobiecość. Nagle poczułam ucisk w podbrzuszu i zapragnęłam zrobić coś, na co nigdy do tej pory się nie odważyłam: na powrót ustawić się do Katii przodem, kazać jej szeroko otworzyć usta i – czego nie mogłam inaczej nazwać – nasikać na twarz. A potem dopiero kazać, by wylizała mi… wszystko, co tylko zapragnęłam.
Podnieconą ową perwersyjną, niewprowadzoną jednakże w czyn myślą, przeżyłam nieziemski orgazm.
Byłam wykończona. Najchętniej wzięłabym prysznic, wskoczyła do łóżka i, nie dbając o żadne zasady czy konwenanse, zasnęła. Nie namyślając się zbyt długo, uwolniłam Katię z oplatających ją wciąż zwojów i zaprowadziłam do łazienki, gdzie czekały już: gąbka, olejek do kąpieli oraz wygrzane na kaloryferze ręczniki. W ledwie kilka chwil pachnąca karmelizowaną gruszką, spływająca po ciele gorąca piana sprawiła, że poczułam się cudownie. Wspaniale. Bosko. Długo by wymieniać.
I wówczas spojrzałam na dwie kobiety, odbijające się w lustrzanych drzwiach kabiny prysznicowej. Jedną z nich była wysoka blondynka, lat od paru godzin trzydzieści dziewięć, obdarzona całkiem sporym, lekko opadającym biustem, krągłymi biodrami i niedającym się ...
... ukryć bez bielizny modelującej brzuszkiem. Skrzywiona w grymasie całkowitego bezsensu, podkreślanego dodatkowo przez przysłaniającą połowę lica, cokolwiek tandetną maseczkę z wyciętymi otworami, za którymi miast zmrużonych w rozmarzeniu źrenic, widniała jedynie bezdenna pustka.
Druga zaś – sporo niższa, z krótko przystrzyżoną, pomarańczoworudą fryzurką i chudym ciałem o ledwo zaznaczonych kształtach – na pierwszy rzut oka wyglądała jak studentka, obejmująca w dziękczynnym uścisku ulubioną profesorkę. Dopiero uważniejsza obserwacja ujawniała zapadnięte policzki, poszarzałą skórę, a zwłaszcza niestarannie zagojone blizny w dających sporo do myślenia miejscach. Świadczące, że ich posiadaczka miała za sobą znacznie dłuższe i cięższe życie, niż mogłoby się wydawać.
Obróciłam twarz Katii ku sobie i spojrzałam jej w oczy. Zwierciadełko mówiło prawdę: ona była autentycznie i szczerze szczęśliwa! Pomimo wielokrotnych, poniżających sesji nieprzyzwoicie wyuzdanego seksu, które kupowała za ledwo odłożone ze skromnego budżetu środki. Nie zważając na wszystkie moje zachcianki – chwilami jedynie złośliwe, lecz bywało, że otwarcie urągające ludzkiej godności i mające jedynie sprawdzić odporność na upokorzenie – jakie musiała bez słowa skargi wykonywać. Mimo zadawanych jej wymyślnych, psychicznych oraz fizycznych cierpień…
A może właśnie dzięki nim Katia czuła się tak dobrze? Dawno temu porzuciłam jakiekolwiek logiczne próby wyjaśnienia całej złożoności relacji pomiędzy władczynią a ...