1. "Czlowiek", uwertura (1/3)


    Data: 02.05.2020, Kategorie: Inne, Autor: Michalina Korcz

    Pierwszy dzień wakacji był już upalny, co miało oznaczać, że lato będzie jeszcze gorsze. Konduktor sprawdzający mój bilet i legitymacje szkolną złożył mi życzenia. Może powinienem szykować się właśnie do swojej imprezy z okazji osiemnastki, a nie siedzieć w rozgrzanym jak piekarnik pociągu. Tam jednak dokąd zmierzałem, całe wakacje miały być imprezą całego milenium, a jeśli mi się spodoba, to po krótkiej przerwie mogły trwać do końca życia. Po tacie odziedziczyłem brak subtelności. Staruszek trzy razy upewnił się, że chce jechać i od swojego gospodarza usłyszałem, że zaczął rozmowę z nim od „mam nadzieje, że nie jest pan jednym z tych bogatych pedałów, którzy przyciągają młodych, ładnych chłopaków swoimi pieniędzmi”, co wzbudziło w nas obu rozbawienie. Przestrzelił się tak bardzo, że kula prawie trafiła jego samego. Nie mogłem go winić, byłem jedynakiem, ale w pewnym momencie naszego życia stwierdziliśmy, że nie będziemy sobie wchodzić w drogę, jedynie czasem na niej przystawać by pogadać. Miałem nadzieje, że w końcu znajdzie jajca, których namiastkę wciąż posiadał i pozna jakąś kobietę, która go będzie uszczęśliwiać. Nawet jeśli nie będzie gorącą macochą, którą wali się analnie pod jego nieobecność. Wierzyłem w niego. Obiecałem wyłącznie, że wrócę z końcem wakacji na ostatni rok liceum, napiszę maturę, nie wplącze się w narkotyki ani też nie przywiozę brzuchatej dziewoi – tak, droga wolna, możesz sobie palić i pić, byle z umiarem, ufał mi na tyle i wiedział, że nie jest ...
    ... to na wskroś. Miał jednak wątpliwości do Wiktora, pewnie dlatego go o to zapytał. Kiedy poznaliśmy się dwa lata temu przed internet, też bym nie pomyślał, że dzisiaj będę jechał na drugi koniec kraju, a jeszcze kilka razy przekroczę różne granice państw. Zabrałem swoją sportową torbę, w której było trochę ciuchów i wyszedłem na małym dworcu w miejscowości, której nazwy nawet nie próbowałem wymawiać. Oczy piekły mnie od słonego potu, a ubrania kleiły się do skóry. Czarny mercedes S-klasy czekał na mnie z kierowcą obok niego, który na mój widok otworzył drzwi do klimatyzowanego wnętrza. Witamy w Edenie, pomyślałem, siadając na skórzanych fotelach i rozciągając nogi. Znaliśmy się prawie trzy lata i poznaliśmy się na stronkach dla miłośników BDSM. To, co odróżniało nas od wymieniających się zdjęciami obwiązanych dziewczyn i żon typów, które zgodziły się pozować lub fantazjujących na ten temat osób było to, że widzieliśmy w tym styl życia a nie jego krótkotrwałe urozmaicenie. Byłem przekonany, że z odpowiednimi środkami można pozwolić sobie na wszystko, czego się zechce. Spotkaliśmy się w Warszawie, pół roku po wymianie wiadomości. Rozwiał moje obawy, że mogę być zbyt śmiałym szczeniakiem o wybujałym ego, a przeciwnie, nawet traktował jak równego sobie, mimo znacznej różnicy wieku między nami. Wiktor nawet nie mógł być moim ojcem, a co najmniej dziadkiem. Jego zaufanie było na tyle duże, by kilka miesięcy temu przedstawić przed mną nie tyle wizję, a faktyczny stan i zaprosić do ...
«1234...11»