1. Połowiczny niefart


    Data: 06.05.2020, Kategorie: Klasycznie, Nastolatki wspomnienia, Autor: Indragor

    Wychowywała mnie mama. Nie miałam ojca. Możliwe, że ten fakt spowodował, iż wcześnie zaczęłam interesować się chłopcami. Miałam 12 lat, tak bliżej trzynastki niż dwunastki, gdyby koniecznie ktoś chciał wiedzieć. Mieszkałam w bloku. W tej samej klatce, piętro wyżej, ale po przeciwnej stronie korytarza mieszkał pewien chłopak. Miał wtedy 23-24 lata, ale w moich dwunastoletnich oczach był prawdziwym mężczyzną. Ja w jego chyba nadal byłam dzieckiem. Troszkę się tym martwiłam, bo wolałabym, aby traktował mnie poważnie, jak „prawdziwą” dziewczynę, zwłaszcza że go lubiłam. Jego towarzystwo i rozmowy z nim. Nawet gdy wichrzył mi włosy uchodziło mu to bezkarnie. Normalnie tego nie lubiłam, wolałam mieć ładnie poukładane pióra. Dlatego po czymś takim zawsze się wściekałam, bo zaraz musiałam poprawiać wszystko, co miałam na głowie. Jednak nie w jego przypadku. On mógł, chociaż nadal nie całkiem mi się to podobało. Szczęśliwie nie robił tego często. Na jego widok zawsze mocniej biło moje nieletnie serduszko. No dobrze, przyznam się. Podkochiwałam się w nim.
    
    Pewnego wakacyjnego i gorącego dnia a było to wczesnym popołudniem, zeszliśmy się przy wejściu do klatki schodowej. Wchodząc poprzekomarzaliśmy się troszeczkę. Idąc po schodach szłam pierwsza, a on za mną, chociaż ja mieszkałam na drugim, a on na trzecim piętrze. Wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale podejrzewam, że wchodząc cały czas gapił się na mój tyłeczek osłonięty zwiewną króciuchną spódniczką. Kilka schodków od ...
    ... mojego mieszkania niespodziewanie zaproponował:
    
    – Może zajdziesz do mnie? Pogadamy sobie trochę, posłuchamy muzyki...
    
    Odwróciłam się na moment i spojrzałam w jego niebieskie oczy, a moje serduszko mocniej załopotało.
    
    – Zgoda. – szybciutko odpowiedziałam, jakby obawiając się, że zmieni zdanie.
    
    W sumie byłam zadowolona z obrotu sprawy. Jeszcze przez parę godzin mamy nie będzie, siedziałabym w pustym mieszkaniu. Nie uśmiechało mi się to, a tu nagle propozycja spędzenia czasu w miłym towarzystwie. W takiej sytuacji nie musiałam zastanawiać się nad odpowiedzią.
    
    Gdy weszliśmy do jego mieszkania od razu zostałam zaproszona do dużego pokoju pełniącego funkcję salonu. Był wyposażony, jak na tamte czasy, można rzec standardowo. Na podłodze dywan w czerwono-biało-żółto-zielone wzory, ale z przewagą ciepłych barw. Wersalka też w odcieniu czerwieni, a po przeciwnej stronie typowy regał. Całości dopełniał stolik czy ława przy wersalce. Tyle z tego zapamiętałam. Aha, przy krótszym boku pokoju, naprzeciwko okna, stał jeszcze tapczanik, chyba dosyć mały, taki jednoosobowy.
    
    Rozgadałam się, już przechodzę do rzeczy. Usiadłam na owej wersalce przygładzając spódniczkę. Jak wspomniałam było gorąco. Miałam na sobie lekką białą bluzkę, częściowo rozpinaną i taką śliczną kolorową minispódniczkę, dla kontrastu w ciemniejszych, ale wesołych barwach. Zostałam poczęstowana gazowaną wodą mineralną i słonymi paluszkami. Chłopak włączył magnetofon z jakąś miłą muzyką. Od razu zrobiła się ...
«1234...13»