Trójkąt 1992
Data: 13.06.2019,
Kategorie:
Fetysz
Lesbijki
Autor: tropania
... kiedy dorwałem się do piersi Monika sama zaczęła na mnie nacierać biodrami. To mi pozwoliło na objęcie dłońmi jej pośladków i zaciskanie ich w takt ruchów. To ściskanie spowodowało, że pochwa też się trochę ściskała w tym rytmie i nie było już tak luźno. Monika wyła, piszczała, charczała przygryzając mi ramię, a ja podstępnie zbliżałem się palcem do d**giej dziurki. Kiedy tam dotarłem i zacząłem lekko naciskać, jej ruchy przyspieszyły tak, że chyba tylko maszyna do szycia byłaby szybsza. Takiego orgazmu jeszcze nie widziałem, patrzyła się na mnie jakbym był przezroczysty i krzyczała, przez jej ciało przechodziły spazmy jeden za d**gim, niekończące się skurcze pochwy ciągle ściskały członka w powtarzających się cyklach: na główce, w środku członka i u nasady. Nagle się uniosła i trysnęła na mnie porcją soczku, znowu spazm i znowu porcja soczku, tylko mniejsza. Trzęsła się jak w potężnym delirium, wsunęła sobie członka do pochwy.
- Skońń…cz – wydukała.
Te jej wytryski tak na mnie podziałały, że niewiele mi brakowało, ale ponieważ taka pozycja była ryzykowna, więc położyłem Monikę na łóżku. Wszedłem w nią ponownie i po pół minucie wywaliłem cały ładunek na jej brzuch. Leżeliśmy tak dopóki Monika nie przestała się telepać. Szczególnie uda drżały najdłużej.
Wstałem, nalałem wina do szklanek, jedną podałem Monice, która siedziała na wersalce ze złączonymi kolanami. Z kieszeni kurtki wyciągnąłem fajki i otworzyłem paczkę.
- Z czego zrobimy popielniczkę?
- W tej ...
... szafce ze szklankami jest prawdziwa – z trudem odpowiedziała Monika.
Ze swoją szklanką i z popielniczką podszedłem do łóżka. Usiadłem na mokrym brzegu, wypiłem połowę i postawiłem szklankę na podłodze. Popielniczkę położyłem na wersalce.
- Palisz? – zapytałem.
Kiwnęła głową, jakby to miał być ostatni ruch w jej życiu. Odpaliłem dwa i podałem Monice.
Wzięła łyk wina, zaciągnęła się i westchnęła.
- Zabiję… - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Za co? – nieco zdziwiony zapytałem.
- Zabiję…, zabiję każdą, która się do ciebie zbliży…, kurwa nie wiem…, oczy wydrapię,
a później zabiję. Kto, do cholery, cię tego nauczył? – zapytała na końcu.
- Taka jedna czterdziestka, czyli klasyka – wypaliłem.
- Czterdziestka?? Ładna chociaż była? – zapytała nie wierząc w istnienie ładnych czterdziestek.
- Bardzo – odpowiedziałem i dopiłem wino.
- A ile miałeś wtedy lat?
- Siedemnaście.
- Mężatka?
- Tak.
- Faktycznie klasyka – zakończyła temat.
Monika dopiła swoje i poprosiła o dolewkę.
- Skończyło się – powiedziałem.
Skończyliśmy palić.
- Ty nie możesz iść, bo z powrotem będziesz haltowany przez portierkę – wstała i zaczęła się ubierać – pójdę ja i zaraz wrócę. A może od razu dwa kupię? – zakończyła dość słusznym pytaniem.
- Dobry pomysł – powiedziałem i wstałem.
Wyciągnąłem z portfela pięćset tysięcy, drobniejszych nie miałem.
- Marek, może jednak ja teraz postawię? – popatrzyła na banknot z wyrzutem.
- Nie rób mi tego – powiedziałem ...