Czerwony kapturek
Data: 14.06.2019,
Kategorie:
Wilk,
bajka realistyczna,
czerwony kapturek,
kontrowersyjne treści,
Autor: starski
... robotę. Skoczył za nią i złapał za nogi. Rozszerzył i ujrzałam matczyną pitulę, zupełnie bezwstydnie odsłonioną. Włosów miała na niej znacznie więcej niż ja i poskręcane w kędzierzawą kępę, a nie proste jak na mojej picy.
Bogusza skoczył gębą między jej uda i przywarł do cipki, potrząsając łbem jak pies co targa szmatę. Mama piała ze śmiechu, widać tak ją to łaskotało. Po chwili przestała się śmiać, ale i Bogusza uspokoił łaskotki. Lizał za to, jak smakowitą kość, a ona, uśmiechnięta, głaskała go po ryżawej czuprynie. Nagle poderwał się i skoczył na nią, aż się zapadli w pierzynie. Widziałam jak rozchyla dłonią jej cipkę i jak wpycha jej w środek sztywnego pałąka.
Tak zaczął na niej podskakiwać, jakby nie mógł się zdecydować, czy chce go trzymać w środku, czy pilno go wyjąć.
Nie raz widziałam jak się psy, świnie czy krowy parzyły, ale pierwsze to było dla mnie ludzkie doświadczenie. Patrzyłam zawstydzona ale i ciekawa, jak Bogusza ruchał matulę. Na jej twarzy malował się przyjemny wyraz i tak go ściskała i przyciągała do siebie, jakby nie mogła się nim nasycić. Tedy leśniczy zaburczał głośno, a wszystko to mogłam przez szybkę dosłyszeć. Złapał ją pod pośladki i bił kuśką w cipkę, jakby za wszelką cenę chciał dosięgnąć jej końca. Nagle wyjął spuchniętego drągala, a matula pochwyciła go w locie dłonią i tak nim targać jęła, jakby piany chciała ubić i zdziwienie moje było wielkie, gdy z kutasa trysnęła właśnie piana, prosto na gołe cycki matuli, na jej buzię, na włosy, ...
... na pościel!
Przestała nim szarpać i padli oboje, uradowani, jedno na drugim. To znaczy Bogusza na niej, a ona, z szerokimi nogami, poklepywała go po włochatej dupie, jak dobrego ogara.
Było mi dziwnie. Usiadłam pod okienkiem, oparta o ścianę. Jakoś sama, ręka trafiła mi na majtki i pitkę. Aż podskoczyłam ze zgrozy, bo majteczki, przemoczone były, jakbym się w nie posikała niepostrzeżenie. Nie było jednak, ani plamy, ani kałuży. Powąchałam śliskie palce i mrówki przeszły mi po całym ciele, tak dziwny to był zapach. Odchyliłam majteczki, żeby na własne oczy sprawdzić, co tam się pod nimi dzieje. Pitka, zarośnięta jak młody jeżyk, wyglądała jak zwykle. Nic się w nią nie stało. Widać tak mnie ten widok skołowaciał, że aż jej się biedaczce pośliniło, nie wiedzieć dlaczego. Nie zadawałam sobie więcej pytań. Zlazłam ze stajenki na budę i pobiegłam do lasu.
Koszyk odnalazłam nie tknięty, żaden zwierzak jeszcze go tu nie wywęszył.
Gdy zbliżałam się już do leśniczówki babuni. Przywitała mnie swoim skrzekiem sroka Pleciuga. Babcia nauczyła mnie, że sroki to bardzo wścibskie stworzenia. Lubią znać sprawy innych, wszędzie wciskają swój dziób i paplają o tym po lesie. Całe szczęście nikt nie rozumie co gadają sroki, bo inaczej, ładny byłby to bałagan.
Im bardziej się zbliżałam, tym skrzeczenie Pleciugi się nasilało, a gdy już doszłam do niej całkiem blisko, zamilkła i przyglądała mi się z gałęzi.
- Czego chcesz Pleciugo? – Zapytałam pod jej adresem. Odpowiedziała mi tylko ...