-
Skert - wtajemniczenie
Data: 07.06.2020, Kategorie: gra, BDSM nieznajomy, Autor: BaPe
... bo mam dziś angielski... Może Arleta zrezygnuje... - No wiesz, zależy mi, aby dotarło to jak najwcześniej, ale dziewiąta jest OK! - Dobrze – do dziesiątej tam będę!!! Jolka odbiera od Arlety niewielką paczuszkę. - Co tam jest? – pyta. - Pieniądze. To nie ode mnie. Też miałam to tylko podać, ale wiesz, dla mnie to drugi koniec miasta, a niebawem jadę na zajęcia, wiesz – fryzjer, kosmetyczka... Jakoś się tobie odwdzięczę. - Nie lubię ciebie - przemknęło przez głowę Jolki. - Jesteś wredna... - Jolka uśmiecha się do Arlety i sama siebie nie lubi za własny nieszczery uśmiech... *** Wieczór. Jolka idzie na Tatarską. Domofon. Drzwi otwierają się same. Jolka włącza światło i po skrzypiących schodach gramoli się na piętro. Stara się iść cicho, ale buty stukają głośno jakby dzięcioł szedł po schodach... Po cholerę założyła szpilki? Nie wie – coś jej kazało. Głos wewnętrzny. Cholera, światło zgasło. Ciemno jak w grobie... Jolka kurczowo trzyma się poręczy, aby nie wybić sobie zębów.. Jest wyłącznik. Na pierwszym piętrze żarówka nie świeci, ale z góry dociera tyle światła, że można dostrzec przycisk dzwonka. - Podam tylko przesyłkę tej babci i znikam. Pora do domu. Kolacja i spać... albo nie... Nie będę już niczego jeść... trzeba dbać o figurę... Babcia otwiera drzwi boso i w szlafroku. Mimo półmroku Jolka jest prawie pewna, że pod kapturem szlafroka kryje się mężczyzna. Babcia pachnie Aqua di Gio i ma męski głos. - Nareszcie jesteś – mówi ...
... babcia. Co znaczy „nareszcie”? Jolka czuje się skrępowana sytuacją. Co ja tu robię? Za chwilę zapytam „Babciu, a dlaczego ty masz takie duże oczy”. – Co za piramidalna bzdura? Władowałam się w masakryczny bezsens... Gdzie ja się znalazłam? Jaka ja jestem głupia... - Ja... Jolka usiłuje wydusić z siebie coś sensownego... Była tak pewna, że zobaczy staruszkę, że teraz z wrażenia zaczyna się jąkać... - Ja... ja... ja – kontynuuje - przyniosłam przesyłkę od Arlety... Pytanie tej akurat babci dlaczego ma coś dużego, byłoby ryzykowne. Postawny facet – prawdziwe męskie ciacho. Czy pani Tomaszewska?... Głupio zabrzmiało... wiadomo, że facet nie jest panią Tomaszewską. Czy pani Tomaszewska... jest w domu? – dodała... tak jest lepiej. To ma jakiś sens... - Tak. Wejdź. - Nie, dziękuję, spieszę się. Czy może pan poprosić panią Tomaszewską? - Wejdź, mówię. To chwilę potrwa. Nie będziesz kwitła na schodach. Zawołam i jej dasz, jasne? No wchodź!!! Jolka zadrżała, gdy usłyszała słowo „dasz”. Było powiedziane jakoś dziwnie... nie wiedziała dlaczego, ale intuicyjnie czuła, że wilk już zjadł babcię i przebrał się w jej skórę, czy jakoś tak... nie mogła pozbierać myśli. - Ja... ja zaczekam... tutaj. Na schodach było zdecydowanie bezpieczniej. Szlafrok babci, niedbale zakrywający klatkę piersiową, rozchylał się przy każdym ruchu, zdradzając coraz więcej męskich tajemnic... Jolka nie była zainteresowana babcinymi sekretami, a przynajmniej nie teraz i nie na Tatarskiej. Czuła zakłopotanie ...