1. Pan Smith (I)


    Data: 24.06.2020, Kategorie: BDSM Autor: Pumpkin

    Rozległ się dźwięk telefonu, numer nieznany. - Słucham. - Tu Karol Smith. - Panie Smith… - Proszę mówić mi po imieniu. - Panie Smith, w dalszym ciągu nie jestem zainteresowana Pańską propozycją. - Tym razem dzwonię w prywatnej sprawie. - Czyżby? - Zapomnij o tamtej sytuacji, uznajmy ją za nieporozumienie. Jak zdobył mój numer, chyba musiałam upuścić wizytówkę czy udało mu się to w jakiś inny sposób. Wówczas, kiedy wszedł do biura z tymi dwoma ogromnymi gorylami, nie poczułam lęku, zadziałała adrenalina i moja naturalna skłonność do szarżowania, lecz teraz poczułam już lekki niepokój. Do czego zmierza? - A zatem? - ciekawość jednak wzięła górę. - Spotkajmy się dziś o szóstej po południu. - W celu? - Herbata? - Nie pijam. - Wino? - Owszem. - A więc jesteśmy umówieni. Odbiorę Cię o szóstej… skąd? Podałam mu adres, mając nadzieję, że tym razem nie zabierze ze sobą dwóch osiłków dla podgrzania atmosfery. Trudno było mi sprecyzować moje oczekiwania, sytuacja była na tyle zaskakująca a moja reakcja nie adekwatna, że kompletnie siebie nie poznawałam. Dać się tak zapędzić w kozi róg, tak szybko ulec? Nie, to nie ja albo Pan Smith trafił w bardzo słaby punkt, albo… uśmiechnęłam się do siebie… nie, to nie ja. Co prawda do wieczora było jeszcze daleko, postanowiłam zakończyć pracę na dziś, laptop stracił na atrakcyjności. Czułam zarazem niepokój jak i lekkie podniecenie, które skutecznie utrudniało mi usiedzenie w jednym miejscu. Postanowiłam wybrać strój na spotkanie. Coś ...
    ... niezobowiązującego, jednoczenie seksownego, z klasą, coś co można szybko zdjąć.. - Ha, ha, skąd ten pomysł, niedorzeczne - skarciłam się w myślach. Postanowiłam założyć luźną, czarną, jedwabną koszulę jako sukienkę i coś, co definiuje w stu procentach mój styl - białe trampki. Poczułam się dobrze, wróciła pewność siebie, wychodząc z windy rzuciłam sama sobie zadziorne spojrzenie w lustrze. Strzeż się panie Smith. Właśnie podjeżdżał, gdy opuszczałam hall. Sunął majestatycznie zielony Mercedes, zatrzymał się na mojej wysokości i zanim zdążyłam pochylić się do klamki, Smith wysiadł, obszedł pojazd i otworzył mi drzwi, po czym delikatnie ująwszy mój łokieć, skierował mnie do wnętrza samochodu. - Zapraszam - rzekł uśmiechając się nieznacznie, tylko jednym kącikiem ust. Siedziałam lekko osłupiała, patrząc jak poprawia krawat i niespiesznie rusza na miejsce kierowcy. Wysoki, dobrze zbudowany, z jasnymi włosami gładko zaczesanymi do tylu, idealnie wypielęgnowana bujna broda i klasyczne okulary, zdecydowanie nadawały jego twarzy charakteru i tajemniczości, spojrzenie nieprzeniknionych, jasnych oczu było zarazem groźbą jak i obietnicą. Nie jechaliśmy długo, Smith zapewnił mnie, że celem naszej podróży jest wyjątkowe miejsce, wątpi jednoczenie, by było mi znane. Podczas przejażdżki ani raz nie popatrzył wprost w moim kierunku, rzucał mi spojrzenia kątem oka, kilka razy poprawił okulary czy zamrugał nerwowo. Wiem, że robię wrażenie na mężczyznach, dlatego nie zdziwiła mnie taka reakcja, aczkolwiek ...
«1234...9»