Z widelcem przez życie
Data: 29.06.2020,
Kategorie:
stypa,
Autor: Indragor
... bardzo na tym zależy, to niech tam. Na pożegnanie możemy dać się trochę potrzymać za myszki. Nie będziemy się rozbierały, tylko tak przez spodenki – zaraz się zastrzegłam. Wiola, zamiast mnie powstrzymać, zachwyciła się pomysłem, gorzej, bo w jej oczach zabłysły ogniki. Znaczyło to, że wpadła na jakiś pomysł.
– A może mu po prostu damy? Zapamiętałby nas do końca życia. Tak na pożegnanie stracić cnotę. To takie symboliczne... – Wręcz zachłysnęła się swoim pomysłem.
– Nic z tego – odpowiedziałam.
– No wiem, że nie jesteś już dziewicą, więc w twoim przypadku nic z tego, ale to byłoby aż… aż… takie cudowne, gdyby Marek teraz uczynił mnie kobietą – rozmarzyła się, składając dłonie na piersiach i patrząc na mnie błagalnym wzrokiem, licząc, że się zgodzę.
– Nie o to chodzi – syknęłam – mam dni płodne.
Z Wioli jakby zeszło powietrze.
– A kobietą i tak jesteś – pocieszyłam ją szybko, widząc, w jakim stanie psychicznym się znalazła.
Weszłyśmy z powrotem do pokoju i stanęłyśmy obok siebie, naprzeciwko Marka, jak te sierotki, ze złączonymi na wszelki wypadek nogami.
– Mamy dla ciebie prezent na pożegnanie – odezwałam się.
– Co takiego? – Był zaskoczony, ale i zaciekawiony, aż wstał z krzesła.
Musiałam teraz uzasadnić i to wiarygodnie, to co zamierzałyśmy zrobić, coś powiedzieć, tylko nie wiedziałam co. Wpadłam w panikę. Odezwałam się dopiero po dłuższej chwili. Na szczęście mi się przypomniało coś, na czym mogłam się oprzeć.
– Pamiętasz, jak robiliśmy ...
... dekoracje w szkole? Oszukałyśmy cię wtedy. Źle zrobiłyśmy i teraz wstyd nam z tego powodu. – Wcale nie było mi wstyd, ale coś musiałam rzec. – Nie powinnyśmy tak postępować. Jeżeli chcesz, to teraz możesz nas potrzymać... za cipki. – Zawahałam się, bo choć bardzo lubię określenie „myszka”, jest takie pieszczotliwe, to pomyślałam, że chłopak może nie zrozumieć, więc zmieniłam na „cipki” w ostatniej chwili.
– Jaja sobie robicie, prawda? – zawołał kompletnie zaskoczony.
– Nie robimy. Serio, powaga. Gryzie nas sumienie. – I zaraz na wszelki wypadek dorzuciłam: – Przez spodenki… To znaczy nie sumienie gryzie przez spodenki, ale potrzymać… – Rany, co za głupoty wygaduję, idiotka, przemknęło mi przez myśl, mimowolnie czerwieniąc się przy tym.
– Wkręcacie mnie. – Nie uwierzył.
– No szybciej, zanim się rozmyślimy. – Zniecierpliwiona ponagliłam, bo zaczynałam mieć wątpliwości, czy dobrze robimy.
Marek zrobił krok bliżej, po czym spojrzał na nas z ogromną dezaprobatą.
– No ale stańcie tak, żebyście były dostępne – rzucił.
Szybko zorientowałam się, o co mu chodzi. Obie nadal stałyśmy głupio ze złączonymi nogami. Wysunęłam nogę, stając w niedbałej pozycji „tirówki”.
Zobaczyłam, że Wiola nie załapała, o co chodzi i nadal stała tak samo. Trąciłam ją łokciem i szepnęłam do ucha:
– Stań tak jak ja.
Naśladując mnie, ustawiła się tak samo. Wtedy Marek podszedł blisko i jedną dłonią objął moją myszkę, a drugą myszkę Wioli, po czym zaczął, powoli robić masaż. Przyznam ...