Z widelcem przez życie
Data: 29.06.2020,
Kategorie:
stypa,
Autor: Indragor
... niewiele brakowało, ale też mocno uściskałam i też pozwoliłam pocałować się z języczkiem. Nie miałam sumienia odmówić, a poza tym nie chciałam być gorsza od Wioli. No i to było pożegnanie.
Podejścia do dziewczyn nie miał, to prawda, ale całować potrafił naprawdę dobrze, aż od tego pocałunku zrobiło mi się gorąco.
Potem odwrócił się, nacisnął klamkę i… wtedy mnie też pociekły łzy. Nie otworzył drzwi od razu, zawahał się. Spojrzał jeszcze raz na dwie zapłakane idiotki i rzucił w naszą stronę:
– Uważajcie na siebie, dupy.
– Będziemy – równocześnie płaczliwie i gorliwie zapewniłyśmy, sama nie wiem po co. Tak jakoś spontanicznie wyszło.
Dopiero wtedy zdecydowanie nacisnął klamkę, równie zdecydowanie wyszedł i tyle go widziałyśmy. Gdy wróciłyśmy do pokoju posprzątać, w pewnym momencie Wiola znów się rozkleiła.
– Pamiętasz – zwróciła się do mnie – jak taki jeden przezywał mnie „fiolka”? Marek usadził debila jednym ciosem!… Już nic nie będzie takie samo – chlipnęła. – Kto teraz będzie o nas dbał… A mogłam z nim stracić dziewictwo… teraz za późno… głupia jestem… – i się rozryczała na dobre.
Objęłam ją i przytuliłam, i też się rozryczałam.
– Będziemy dbały same o siebie… mamy siebie i chłopaki nie są nam potrzebni! – zapewniłam przyjaciółkę, gdy trochę zdołałyśmy się uspokoić, mocno wypowiadając końcówkę, tym samym pocieszając nie tylko ją, ale i siebie.
Dopiero po paru dniach doszłyśmy do równowagi, a Wiola doszła do wniosku, że może dobrze zrobiła, że mu ...
... nie dała, chociaż pewna nie jest do dziś.
Tak… fajnie było. Kiedyś założyłyśmy takie same figi. Przypadkiem trafiłyśmy w sklepie. Czerwone w małe czarne groszki. Na metce pisało „kolor czerwony”, ale mnie wyglądał bardziej na róż pompejański czy szkarłatny. I gdy korzystając z naszej „nieuwagi”, zadarł nam spódniczki, nagle zauważył ze zdziwieniem:
– Macie takie same majtki.
– Pewnie – odpowiedziałam – jesteśmy przyjaciółkami. – Spojrzał na nas, nie rozumiejąc, więc wyjaśniłam: – Przyjaciółki noszą takie same majtki, nie wiedziałeś?
Nie wiem, czy załapał żart, powiedział tylko zadowolony:
– W tych czerwonych majteczkach wyglądacie jak rasowe dziwki.
– Dzięki – rzuciłam beztrosko, robiąc szybki obrót, aby spódniczka mi się uniosła. Za to Wiola troszeczkę się zarumieniła. A on po prostu powiedział: „wyglądacie zniewalająco, dziewczyny”.
Tylko on mógł zwracać się do nas takimi słówkami. Nikt inny. Był niereformowalny, niekiedy wkurzający i nieznośny, to dlaczego za nim tęsknię? Idiotka. Ale tęsknię.
No i tak siedzę sobie na tej stypie i od czasu do czasu dyskretnie odwzajemniam uśmiech pewnego faceta z pogrzebowego towarzystwa. A co? Nie mogę? Fajny, to się uśmiecham. Przynajmniej on jeden poprawia mi humor. Popatruję sobie na niego, odkąd u nas się pojawił. Popatruję, bo przecież nie będę się gapiła jak głupia, mam swoją godność. Przyznaję, robi wrażenie. Obserwuje uważnie otoczenie, zdając się kontrolować środowisko. Nic nie umyka jego uwadze. Jak i mnie ...