1. Z widelcem przez życie


    Data: 29.06.2020, Kategorie: stypa, Autor: Indragor

    ... Byłoby jeszcze gorzej. Niby powinnam być mu wdzięczna, że skoczył do Abrahama na piwo dopiero teraz. Jednak jestem wkurzona.
    
    Tak, to dzięki dziadkowi posmakowałam piwa. Pierwszy mnie nim poczęstował. Co prawda jako nieletnia nie mogę oficjalnie alkoholu, ale dla dziadka, weterana wojennego, który nieraz mógł zginąć, piwo to zwykły napój chłodzący. Dziadek był OK, a teraz go nie ma… A dziadek był ogólnie znaną postacią. Ponoć pomógł wielu osobom, nawet ratował życie. Stąd tyle ludzi, wielu też już nad grobem. Ta stypa raczej przypomina spotkanie wiarusów, jak mawiał dziadek.
    
    Moje rozmyślania przerwał pewien widok, aż wpadłam w lekki popłoch. Mężczyzna, którego cichaczem obserwowałam, wyraźnie zmierzał w moim kierunku. Trzymał co prawda w ręku drinka, więc może po prostu chciał go odstawić na stół lub dolać jeszcze, ale nie spuszczał wzroku ze mnie, więc raczej nie o to mu chodziło, a właśnie o mnie. Trochę miałam nadzieję, że jednak nie o mnie, a trochę, że jednak tak. Nigdy nie byłam nieśmiała, ale gdy on był blisko lub tak patrzył na mnie, w jakiś niewytłumaczalny sposób pozbawiał mnie pewności siebie. Może nie całej, ale jakiejś jej części. Jakby ją ze mnie wysysał. Dziwne, aliści tak się czułam. „Aliści” – fajne słowo, ostatnio mi się podoba. Pasuje do jesieni, do smutnej atmosfery, pogrzebu i do zgromadzonych staruszków, bo też stare, dawniej używane. Wszystko przemija… Dziadka już nie ma, a Marek wyjechał…
    
    Udawałam, że co innego mnie interesuje, ale ...
    ... podekscytowana, kątem oka obserwowałam, co tamten mężczyzna robi. Rzeczywiście odstawił drinka, jednak zaraz potem podszedł do mnie i przysiadł tuż obok, na wolnym krześle. Ogarnęła mnie jeszcze większa niepewność z powodu takiej bliskości. Pożałowałam, że w tej chwili Wioli nie ma przy mnie, byłoby mi łatwiej.
    
    – Jak się bawisz Ilonko? – zapytał.
    
    Rany, nawet pamięta moje imię! Aż ciarki przeszły po mnie z wrażenia. Zamiast odpowiedzi posłałam mu zbolałą minę.
    
    – Wiem, nudzisz się. Wierz mi, nie ty jedna. – Mrugnął okiem.
    
    – Pan też? To, co tu pan robi?
    
    – Ano widzisz, to nie takie proste…
    
    – Dlaczego? Jest pan tylko kolegą taty. Nie musi pan być.
    
    – Niezupełnie…
    
    Rzuciłam w tym momencie zdziwione spojrzenie.
    
    – Widzisz – kontynuował – mój ojciec przyjaźnił się z twoim dziadkiem. Uratował mu życie. To znaczy twój dziadek. – Znowu! Przemknęło mi przez myśl. Czy jest ktoś, komu nie uratował życia? – Miał być na pogrzebie, ale niestety. W tym wieku już bywa, że zdrowie nie pozwala. I ja go zastępuję. Prosił, abym porozmawiał albo chociaż pozdrowił innych towarzyszy walki.
    
    – A ja myślałam, że dlatego, że jest pan kolegą taty z pracy – odrzekłam zdziwiona.
    
    – Widzisz, nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje. – W trakcie tych słów kilkakrotnie ostrożnie poklepał mnie dłonią w pobliżu kolana. Jednak potem jego ręka nie zniknęła z mojego uda, zahaczając, co wyraźnie czułam, o brzeg spódnicy, podginając palcami, jakby miała ochotę pod nią się wśliznąć. Przyznaję, ...
«12...333435...46»