Z widelcem przez życie
Data: 29.06.2020,
Kategorie:
stypa,
Autor: Indragor
... Koniec? Naprawdę?
Mężczyzna nieśpiesznie podszedł do wersalki i usiadł na niej. Miałam chwilę na złapanie oddechu. Ujął w dłoń członka, nakierowując go w moją stronę. Spojrzał z zachęcającym wyrazem twarzy w oczy, mówiąc:
– Wskakuj!
Ostrożnie puściłam stół. Dłonie miałam zgrabiałe, prawie bez czucia od uporczywego zaciskania ich na brzegach blatu. Myszka zdecydowanie chciała więcej, ale nie czułam się zbyt pewnie na własnych nogach. Spojrzałam na mężczyznę, chyba z wyrazem oczekiwania jakiejś pomocy od niego.
– No chodź, szybciej! – Ponaglił ruchem głowy.
Nie potrafiłam tak kategorycznego ponaglenia zignorować. Nogi same poniosły mnie w jego kierunku. Szłam wolno, chwiejnie, można powiedzieć ubzdryngolona podnieceniem i zmęczeniem. Tak! Ubzdryngolona! A co, nie mogłam się ubzdryngolić?
Stojąc już blisko, podciągnęłam do góry spódnicę, która w międzyczasie zdążyła mi opaść i usiadłam na nim okrakiem. Przejęłam z jego ręki członka i wsunęłam sobie do odczuwającej już pustkę myszki. Znowu doświadczyłam tego wspaniałego uczucia wypełnienia, aż zmrużyłam oczy, a z ust wydobył się prawie niesłyszalny pomruk zachwytu. Równocześnie zaświtał mi w głowie pewien pomysł. Zaczęłam wykonywać ostrożnie, potem mocniej ruchy okrężne. Aż w pierwszym momencie prychnęłam śmiechem zadowolenia, czując niezwykle przyjemne łaskotki, dobiegające z wnętrza pochwy. Potem zaczęłam podnosić się i opadać. Było to tak dziwne uczucie, że początkowo wszystko wydało mi się nierealne. ...
... Dziwnie było pomyśleć, że ja sama sobie robię coś takiego. Nie śpieszyłam się, starałam uzyskać takie tempo, jakie zdawało się najbardziej odpowiednie dla mojego organizmu w tym stanie; zharmonizować rozkosz odczuwaną przez myszkę, z doświadczanym przeze mnie samą uniesieniem. Znowu zaczynałam odpływać. Moja świadomość, obejmująca pokój zaczęła zawężać się coraz bardziej, aż ograniczyła się tylko do mnie i mężczyzny utrzymującego mnie w ramionach, a potem tylko do tego fragmentu ciała, elastycznego i bez końca nawilżanego, który w połączeniu z męskim narządem, sypał w mojej głowie niezliczonymi iskrami przyjemności. Zanim jednak całkowicie dałam się ponieść szaleństwu, mężczyzna podjął aktywną współpracę. Stopniowo unosiłam się i opadałam coraz szybciej, choć wkrótce przestałam zdawać sobie sprawę, że dzieje się to coraz szybciej. Zatraciłam się w tym całkowicie. Czułam tylko, pragnęłam cała sobą, aby znowu pojawiła się ta niewyobrażalna fala rozkoszy, która pozbawi mnie tchu. Już tylko to się liczyło. Nie miało znaczenia, czy jestem cicho, czy głośno. Pewnie instynktownie tłumiłam głośniejsze okrzyki, bo nie byłam strofowana przez mojego doskonałego samca. Byłam już blisko, widziałam światełko w tunelu, gdy silne ramiona powstrzymały mnie od dalszego ruchu. Za to poczułam w pochwie drżenie i ciepłą spermę wypełniającą myszkę. Sekundę później odchyliłam w tył głowę z głośniejszym jękiem, dłuższym, aż gwałtownie zamilkłam z grymasem na twarzy. Ponownie głos uwiązł mi w gardle. ...