Z widelcem przez życie
Data: 29.06.2020,
Kategorie:
stypa,
Autor: Indragor
... zachowywać dziwnie, prawda? Po prostu nie chciałam, aby rodzice się dowiedzieli, przecież zabraniali mi się z nim spotykać. Było to moje ostatnie spotkanie z tym padalcem. Po tym zdarzeniu nabrałam większego szacunku do rodziców. Samowolka w tym przypadku mogła się dla mnie naprawdę źle skończyć. Gdy o tym pomyślę, jeszcze skóra mi cierpnie.
Przez pewien czas nie mogłam zrozumieć, jak mógł mnie nazwać dziwką. Poza strachem byłam jeszcze wściekła za to. No bo jakim cudem dziewica może być dziwką?
Ten incydent na długo, bo na prawie dwa lata zraził mnie do chłopaków.
Moją jedyną prawdziwą przyjaciółką od zawsze, to znaczy od liceum, była Wiola, czyli Wioletta. Wiola jest starsza ode mnie o miesiąc, ale to się nie liczy. Doskonale się rozumiemy i spędzamy ze sobą dużo czasu. Po prostu jest nam dobrze razem. We wszystkim bezwarunkowo się wspieramy. Jedyne, czego jej zazdrościłam i zazdroszczę, to pupy. Jest naprawdę cudowna. Idealnie krągła i niezwykle seksowna. Pewnie dlatego, w przeciwieństwie do mnie, pada ofiarą chłopaczków o bardzo małym rozumku, to znaczy chyba wszystkich, którzy mają odwagę i nic w głowie. Toteż z pewnością myślą tylko genitaliami, obserwując wyłącznie reakcję swojego zwisu na widok dziewczyny. Patrzy taki na mój tyłek – brak reakcji. Patrzy na tyłek Wioli – staje mu, no to trzeba za ten tyłek złapać. Zwykły bezmózgi odruch bezwarunkowy. Oko – penis – ręka.
Chociaż tu trochę rozumiem chłopaków. Też czasami kusiło mnie, aby ująć w dłoń tę jej ...
... cudowną pupę albo chociaż dać głośnego klapsa, szczególnie gdy obie stałyśmy przed lustrem nago, bawiąc się w „znajdź dziesięć szczegółów, którymi różnią się te dwa obrazki”. Jeden szczegół od razu rzucał się w oczy. To mój chudy tyłek.
Zaraz, gdy skończyłam piętnaście lat, no piętnaście lat i dwa miesiące, koniecznie musiałam dowiedzieć, jak to jest praktycznie z tym całowaniem się z języczkiem. Oczywiście wiedziałam, że to będzie przyjemne, tylko jak? Nie zamierzałam na razie zbliżać się do żadnego chłopaka, więc miałam z tym zagwozdkę. Niby mogłam jakiegoś przypadkowego wybrać i poprosić ot tak, by mnie pocałował z języczkiem, z pewnością by mi nie odmówił, chyba by nie odmówił, ale przypuszczałam, że mój język pewnie by mu nie wystarczył. Chciałby coś więcej i jeszcze więcej, a ja nie mogłabym mu tego dać. Czułam lęk, że znowu mogłabym znaleźć się w takiej sytuacji jak z padalcem albo gorszej. Proszenie chłopaka o pocałunek z językiem, a nawet o cokolwiek, nie wchodziło w grę. Naturalne, że w tej sytuacji zwróciłam się do przyjaciółki.
Najpierw spojrzała na mnie, jakbym straciła rozum. Wiedziała jednak, co mi przytrafiło się niecały rok wcześniej i gdy przypomniałam jej, dlaczego nie mogę z chłopakiem i zarzekłam się, że to nie będzie naprawdę, tylko taka próba, zobaczymy, jak to jest, nie będziemy naprawdę się całowały, zgodziła się.
Teraz, jak o tym myślę, to szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak można całować się na niby z języczkiem. Mimo wszystko miałyśmy tak ...